piątek, 16 grudnia 2011

Złowrogie dziedzictwo


Elly Griffiths, Janusowy kamień, wyd. Wydawnictwo Literackie

To druga część cyklu poświęconego wysokiej i dobrze zbudowane archeolog sądowej Ruth Galloway zamieszkałej w hrabstwie Norfolk w Anglii. Morze, mokradła, rozległe przestrzenie, pozostałości po dawnych mieszkańcach tych ziem – zwłaszcza Celtach i Rzymianach – to interesujące tło dla powieści. Nie znam części pierwszej tego cyklu, więc nie wiem, jak te atuty wykorzystała wcześniej autorka, ale w „Janusowym kamieniu” pojawia ich się jednak niezbyt wiele. A szkoda. Jedyna nowość, wywołująca zresztą ciarki, to starożytni Rzymianie pokazani nie tylko jako racjonaliści, świetni budowniczy i inżynierowie, ale także jako składający ofiary z ludzi, zwłaszcza dzieci. To nie jedyne niewykorzystane możliwość. Po archeolog sądowej, do której wszyscy zwracają się w sprawie znalezionych kości, można się spodziewać ciekawych, przystępnie podanych wywodów na temat tego, co można odczytać z ludzkich szczątków. Coś w stylu Temperance Brennan z serii powieści i serialu o wspólnym tytule „Kości”. Podane informacje są podstawowe i mogą nie usatysfakcjonować czytelników połykających różnej maści thrillery. Owszem i tu mamy ponure znalezisko, które pod wieloma względami wskazuje na czasy starożytne. Do tego dwójkę zaginionych dzieci z prowadzonego przez księdza i zakonnice sierocińca. Oraz tajemnicze groźby pod adresem Ruth. To wszystko wzbudza niepokój, ale byłoby przesadą powiedzieć, że mrozi krew w żyłach.

Na pewno Griffiths potrafi zaciekawić. Świadczą o tym fragmenty zapisków nieznanej osoby, które od czasu do czasu przerywają opis życiowych (i uczuciowych) perypetii Ruth i prowadzonych przez nią badań. To one intrygują, są pełne niejasności i czujemy podskórnie, że notował je morderca, który złożył ponurą ofiarę z małego dziecka. Dlaczego, kiedy żył, na jakich bogów się zaklinał, co za klątwa zawisła nad jego domem, że może ją zmazać jedynie niewinna krew?

Proza Griffiths staje się o wiele bardziej interesująca, gdy przestajemy na siłę szukać zapowiedzianej na okładce grozy. We współczesnej literaturze zagranicznej, zwłaszcza popularnej, najbardziej lubię wyszukiwać odbicia poglądów czy zmian obyczajowych, jakie zachodzą w danym kraju pod wpływem lokalnych uwarunkowań. Kryminały, literatura sensacyjna i kryminalna są przy tym prawdziwą kopalnią. Przykładem są książki Henniga Mankella rozbijające niewinny obraz Szwecji jako kraju postępowego, nowoczesnego i bezpiecznego. Elly Griffiths nie idzie może tak daleko, nie uprawia krytyki społecznej, ale potrafi wpleść w fabułę różne obserwacje. Odradzające się pogaństwo, wciąż istniejący problem samotnego macierzyństwa, brak akceptacji rodziców wobec niezamężnej córki w ciąży, podejrzliwość wobec księży po skandalach pedofilskich – to wszystko znajdziemy w „Janusowym kamieniu”.

Janusowy kamień” jest zgrabnie napisany. Czyta się płynnie, szybko i bez większego wysiłku. Z tych powodów idealnie nadaje się do podróży pociągiem lub autobusem, kiedy siłą rzeczy nie możemy się intensywniej skupić na lekturze.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz