wtorek, 6 września 2011

Cztery łapy, elektryk i Ona


Magdalena Kulus, Blondyn i Blondyna, wyd. SOL

Słoneczna, radosna okładka z wiosennym zdjęciem. A na nim tytułowi Blondyn, czyli pies-asystent Igor oraz Blondyna, czyli Magda, jego pani. Forma tej książki jest niezwykle prosta – to zapiski z bloga, które Magdalena Kulus zaczęła pisać po tym, jak w jej życiu pojawił się Igor. Przyjaciel, pomocnik, nocny ogrzewacz (czasem do spółki z kotem Łatkiem), radość życia porośnięta złocisto-biszkoptowym psim futrem. Ale nie tylko. Blog powstaje na gorąco, dopiero po czasie można jeszcze coś podsumować i dopisać. Te refleksyjne dodatki są oddzielone kreseczką i dobrze uzupełniają blogowe wpisy.

Przede wszystkim to pełna pogody ducha historia młodej kobiety, która żyje ze swoją niepełnosprawnością wywołaną przez zanik mięśni. Żyje, a nie używa jej jak tarczy do walki ze światem. Uczy się, pracuje, przemierza kilometry, żeby studiować, a potem pisać doktorat, żeby chodzić na koncerty, do teatru lub do ulubionej pizzerii. Budzi podziw i szacunek, bo jednocześnie ma zbyt mało siły, by podnieść odchyloną głowę czy sięgnąć po długopis, który upadł na podłogę. Każdy wypad z domu to grono zaangażowanych ludzi, przyjaciół i znajomych, którzy pomogą, przeniosą, gdy potrzeba albo po prostu, z którymi miło się spędza czas. Niektórzy się się wykruszają, z czasem pojawiają się inni. Magda, bohaterka i autorka zarazem, dojrzale akceptuje taką kolej rzeczy, nie doszukuje się w niej niesprawiedliwości świata. Dostając tak wiele od innych, potrafi również dać dużo z siebie – stąd zajęcia dla dzieci z udziałem Igora czy warsztaty dziennikarskie, które poprowadziła.

Każda notatka w tej książce jest poświęcona Igorowi - wspólnym ćwiczeniom, podczas których niejedna bluzka czy piżama została porwana, chrupkom, które dostawał w nagrodę za dobrze wykonane polecenie, samodzielnym wypadom na spacer, które dawały obojgu upragnioną swobodę, pokusom, jakie czekają na łakomego zwierzaka i trosce, jaką okazywał Magdzie, gdy poprawiał jej nogi czy głowę, podawał z szafki leki, zamykał drzwi. To także historia mniejszych i większych wpadek, wzajemnego poznawania się i aprobowania. Igor towarzyszył Magdzie niemal wszędzie – na uczelni, w bibliotekach, niektórych lokalach, a nawet - po specjalnym zezwoleniu arcybiskupa – i w kościele. Piękny golden retriever wywoływał uśmiechy, ale nie wszędzie spotykał się z przychylnością. Takich momentów na szczęście jest niewiele.

Tym, co dominuje w tej opowieści, jest siła charakteru Magdy i jej pasja życia. Nawet mimo tych ciężkich chwil (a zdarzają się niestety), kiedy jej organizm odmawia posłuszeństwa i choruje, a przyszłość zdaje się rysować w ciemnych barwach. To dobra odtrutka dla jęczących i niezadowolonych. Dla tych, którzy marzą, ale boją się spróbować. Podpowiedź dla tych, od których wiele zależy, ale bywa, że brak im odpowiedniej wiedzy. I świetna lektura dla tych, którzy tak jak autorka wierzą, że chcieć to móc.

Za książkę dziękuję wydawnictwu SOL.

1 komentarz :