środa, 21 września 2011

Smakując Azję


Tomek Michniewicz, Samsara. Na drogach, których nie ma, wyd. Otwarte i Biblioteka Akustyczna

Samsara” jest zaproszeniem do podróży bez planu, z celem, który pojawia się w trakcie wędrówki, w stronę miejsca z wizytówki, którą podarował uprzejmy współpasażer wypchanego do granic niemożliwości busa albo o którym szepnął słowa zachęty zagadnięty tubylec.

Zorientowałam się, że książka wywołuje różne reakcje internautów – od zachwytu po rozczarowanie. Ja poznałam ją w wersji do słuchania i muszę przyznać, że Tomek Michniewicz jako „opowiadacz” świetnie się sprawdza (tekst czyta Maciej Orłowski). Krótkie sekwencje podtrzymują dynamikę akcji, a dodatkowym atutem wydawnictwa są dźwięki z podróży, które przenoszą nas to do buddyjskiej świątyni, to na ulicę wietnamskiej metropolii lub do laotańskiej dżungli. Czuje się, że autor nie przygotowywał na gorąco ostatecznej wersji swojej opowieści, tylko dokonał wcześniejszej, starannie przemyślanej selekcji. Uniknął dzięki temu rozwlekłych wynurzeń i nudnawych opisów, które cechują niektóre podróżnicze książki. A przy okazji wykorzystał niektóre swoje doświadczenia z wcześniejszych wypraw po Azji.

Tomek Michniewicz nie zawsze ujawnia nam swoje uczucia i poglądy. Sami mamy wyrobić sobie opinię o egzotycznych krainach, które tak plastycznie i barwnie opisuje – bez względu na to, czy trafia na komunistyczną demonstrację, czy do restauracji, w której serwuje się dania z jadowitych węży. Są jednak takie chwile, gdy przestaje być tylko żądnym przygody podróżnikiem, któremu niestraszny jest grzyb na ścianach hotelowego pokoju, brak szyb w oknach czy zamieszki na ulicach. Dystans znika, gdy autor razem ze swoim towarzyszem podróży Adamem trafia do ośrodka, którego atrakcją turystyczną są... słonice i młode słoniątka. Bite kijami i hakami po głowie, żeby dostosowały się do ludzkich oczekiwań i zachcianek. To bodaj jeden z najbardziej poruszających fragmentów tej historii.

Autor łatwo wyłapuje absurdy, chętnie przytacza nietypowe (a może typowe dla tych części świata) sytuacje, jakie czekają zachodnich turystów przyzwyczajonych do innych standardów. A nawet ustala ranking państw, w których najłatwiej rozstać się z życiem w wypadku samochodowym (przoduje Katmandu, a dlaczego – szczegóły w książce). Daje się ponieść niesamowitym opowieściom o dziadugarach - czarodziejach, magikach, a może tylko zręcznych iluzjonistach, którzy potrafią odciąć sobie dowolną część ciała i przytwierdzić ją z powrotem, a nawet cofnąć czas – i rusza ich śladem z Nepalu do Indii. Codzienność życia w drodze przeplata spostrzeżeniami na temat krajów, które właśnie przemierza. Gdzieniegdzie rzuca garść historycznych faktów i ciekawostek. Używa języka bezpośredniego, łatwego w odbiorze, choć poszczególne słowa oraz ich dobór znamionują osobę wykształconą.

Całość jest zajmująca, oryginalna w ujęciu i bardzo dobra do słuchania. Jedyny minus – można przez nią odkryć w sobie żyłkę awanturnika :)

Za audiobook dziękuję wydawnictwu Biblioteka Akustyczna.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz