Andrzej Pilipiuk, Dziedziczki, wyd. Fabryka Słów
„Dziedziczki” to już trzeci tom z cyklu o kuzynkach Kruszewskich, między którymi jest raptem zaledwie kilkaset lat różnicy. Katarzyna, młodsza wiekiem i rocznikiem, jest biegłą w informatyce agentką ABW, której umiejętności i legitymacja służbowa potrafią otworzyć niejedne drzwi. Stanisława pamięta jeszcze sprzed stuleci przeprowadzkę z Ukrainy w okolice Krakowa. Nieobce są jej stare receptury (niekoniecznie alchemiczne) i sposoby, które dotyczą spraw tak różnych, jak zarządzanie podległymi ludźmi po teoretyczne reguły stawiania dworów.
Pilipiuk fantastycznie wykorzystuje znajomość szlacheckiej Rzeczpospolitej, odtwarza mentalność wychowanych w niej ludzi (w przypadku Sędziwoja i Stanisławy), sprawia, że choć przez moment patrzymy na świat z ich perspektywy. Bierze przy tym pod uwagę upływ czasu, narastające doświadczenia, to, że po kilkuset lat pewna wiedza mimo wszystko odchodzi w zapomnienie, bo jest... po prostu niepotrzebna. Przypomina znaczenie słów takich jak „honor” przy pomocy atrakcyjnej, przygodowej fabuły, w której obok szlachetności, wiedzy i szacunku króluje zacofanie, głupota i chciwość. Ciekawie zderza nowoczesność z dawnym sposobem bycia i myślenia. Daje do zrozumienia, że w dawnych ludzkich bajaniach o nadprzyrodzonych istotach i przedmiotach może tkwić ziarno prawdy. A już na pewno znajdzie się w nich świetny materiał wyjściowy do napisania takiej powieści jak „Dziedziczki”. Najważniejsze, że autor nie powtarza wątków znanych z poprzedniego tomu. Owszem, kontynuuje zmagania alchemika Sędziwoja z tajemniczym bractwem, które chce wydrzeć mu recepturę na nieśmiertelność. Nowością jest to, że łowcy istot nadprzyrodzonych i wrogich ludziom, przekonawszy się, że księżniczka Monika mimo wampirzej ssawki jest nieszkodliwa, ruszają do Norwegii innym, bardziej obiecującym tropem. A kuzynki Kruszewskie razem z księżniczką przeprowadzają się na wieś i postanawiają przywrócić świetność podupadłym Kruszewicom. Po przeprowadzce Monika zaczyna się zmieniać tak bardzo, że zaczyna podejrzewać, że jej wampirze ciało przez setki lat zachowane w postaci wiecznego podlotka zaczyna w końcu dojrzewać. I jest to pełne rozgorączkowania i niepokoju uczucie, które przynosi tylko niezadowolenie i... niespodziankę dla czytelników. Sędziwój do samego końca jest przykładem niezłomnego uczonego, który walczy o słuszną sprawę przy pomocy broni, a gdy tej zabraknie – imponująco wykorzystuje intelektualne siły swego umysłu.
Andrzej Pilipiuk obdarzył swoich bohaterów i bohaterki niecodziennymi, często nadnaturalnymi przymiotami. Mimo to przede wszystkim są oni pełni życia i zwykłego ludzkiego ciepła, a ich relacje oparte są na przyjaźni i szacunku. Ich losy dosłownie się połyka, a ostatnią stronę powieści przyjmuje się wielkim z rozczarowaniem. Zwłaszcza, że to ostatnia część trylogii.
Dla tych, którzy lubią przygodę, lekkie oderwanie od rzeczywistości i historię z tej mniej znanej strony!
Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz