wtorek, 6 września 2011

Zaczęło się od chrząszczy i zęba nosorożca


Irving Stone, Opowieść o Darwinie, wyd. Muza

Karol Darwin na zawsze zmienił nasze widzenie wszechświata i jego przeszłości. Trudno dziś sobie wyobrazić, jak bardzo wielkim wstrząsem dla mu współczesnych była jego teoria ewolucji. Kreacjonistów - wierzących, że Bóg stworzył świat w takiej postaci, jaka jest znana ludziom - nie brakuje, ale ich poglądy budzą obecnie raczej uśmieszek i są kwestią wiary niż nauki. W dziewiętnastowiecznej Anglii było jednak inaczej. Przede wszystkim nauki przyrodnicze były wtedy traktowane po macoszemu. Główną wykładnią była Biblia i niewielu naukowców odważało się myśleć, że procesy kształtujące Ziemię trwały dłużej niż kilka tysięcy lat. Nawet najbliżsi Darwinowi i darzeni przez niego szacunkiem naukowcy podzielali ten pogląd. Wszelkie teorie naukowe miały dopasować się do tego, co zostało napisane w Biblii. Kiedy się to nie udawało, cóż... Wymownym przykładem jest wyprawa geologiczna do Walii młodego Darwina z profesorem Sedgwickiem. Kiedy panowie znaleźli ząb nosorożca, na pytanie Karola, w jaki sposób trafił on tak daleko na północ, jego uczony towarzysz stwierdza, że pewnie... ktoś go tam podrzucił!

Opowieść o Darwinie” Irvinga Stone'a to jedna z tych pełnych życia i bogatych w szczegół biografii, które pozwalają na „bycie” tuż obok opisywanej postaci. Powieść zaczyna się, gdy Karol Darwin ma 22 lata i właśnie otrzymuje propozycję udziału w wyprawie poznawczej na okręcie „Beagle”. Wielka Brytania wyszła zwycięsko z wojen napoleońskich i potrzebuje nowych map, nowych lądów i ludzi, którzy będą je badać i tych, którzy pomogą utrzymać nad nimi dominację. Tyle wiemy z historii. Ale Karol Darwin ma także inne oblicze. To członek dużej i kochającej się rodziny, syn i wnuk cieszących się uznaniem lekarzy, przez matkę spokrewniony z Wedgwoodami od najlepszej angielskiej porcelany, brat trzech sióstr, z których najmłodsza, z racji podobieństwa do brata, nazwana została „Karolem Darwinem w spódnicy”. Namiętny zbieracz chrząszczy, niedoszły absolwent medycyny (skutecznie zniechęciły go do studiów operacje przeprowadzane na pacjentach bez znieczulenia, nawet, gdy były nimi dzieci), którego ojciec obawiał się swego czasu, że nie ukończy żadnych szkół. A także młodzieniec zauroczony wesołą i energiczną Fanny Owen. Stone serwuje nam codzienność Karola, jego styl życia, tryb żmudnych przygotowań do wyprawy na drugą półkulę, która nie wzbudza zachwytu rodziny, naukowe pasje i poszukiwania, a nawet poglądy polityczne. Nie szczędzi nawet takich przykładów, jak widok wypłukiwanych z ziemi przez deszcz kości i czaszek na parafialnych cmentarzach, które Darwin widzi w Londynie.

Ta obfitość szczegółów przekłada się na imponującą objętość biografii (ponad 700 stron!), świadczy o rzetelnym przygotowaniu autora, a co najważniejsze – nie przytłacza. Dzięki niej czytanie „Opowieści o Darwinie” zmienia się w fascynującą podróż w czasie po ludzkiej mentalności, niechętnej zmianom, przywiązanej do tradycji i obawiającej się nowego. Mimo to Darwinowi udało się położyć nowy fundament pod nauki przyrodnicze. I o tym jest ta książka.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz