Tan Twan Eng, Ogród
wieczornych mgieł, tłum. Ewa Rajewska, wyd. Znak Literanova, cena
ok. 38 zł
Herbaciane pola, ogrody
ukryte w dolinach, mgła przesłaniająca porośnięte deszczowym
lasem wierzchołki gór Cameron – Tan Twan Eng rozmyślnie
podkreśla ich urok, lecz to od jego bohaterów, także tych drugo- i
trzecioplanowych, zależy, czym się staną. Miejscem katorżniczej
pracy, kryjówką, a może enklawą, w której nie liczy się
zewnętrzny świat i można próbować zapomnieć o bólu serca.
„Ogród wieczornych mgieł” to ten rodzaj powieści, która o
największym cierpieniu opowiada w sposób stonowany, a przy tym nie
umniejsza rozpaczy głównej bohaterki, Jun Ling. Która, co ciekawe,
potrafi wybuchnąć gniewem w najmniej oczekiwanym momencie, wbrew
azjatyckiej powściągliwości. Tan Twan Eng opowiadając jej dzieje,
jednocześnie kreśli panoramę powojennych Malajów (obecnej
Malezji), nękanych po drugiej wojnie światowej przez komunistyczną
partyzantkę, odwiedzanych przez japońskie organizacje szukające
swoich zmarłych żołnierzy i rozczarowanych brytyjskimi rządami,
które nie tylko nie uchroniły swych malajskich poddanych przed
okrucieństwami japońskiej okupacji, ale pozbawiły ich także
szansy na finansowe zadośćuczynienie.
Niechęć do kolonializmu
w brytyjskim wydaniu to zresztą jeden z głównych nurtów tej
książki, wyrażony m.in. w postaci Magnusa, starego Bura i
przyjaciela rodziny Jun Ling. Drugim jest niewyobrażalne bestialstwo
Japończyków podczas drugiej wojny światowej (kilka jego przykładów
sprawia, że skóra człowiekowi cierpnie ze zgrozy) zestawione z
tym, co fascynuje w kulturze japońskiej wielu ludzi na całym
świecie – umiłowanie piękna, harmonii, dążenie za ich pomocą
do wewnętrznej równowagi. Opisy parzenia herbaty, sztuki łuczniczej
kyudo, w której nawet dźwięk spuszczanej cięciwy ma swoją nazwę,
wreszcie artyzm tatuaży horimono i japońskich ogrodów – to
wszystko nieodparcie przywołuje na myśl dzieła Schuberta,
Goethego, Bacha, Kanta oraz innych niemieckich artystów i
myślicieli. Ich dorobek również nie zapobiegł barbarzyństwu i
pogardzie wobec bezbronnych. Wydaje mi się, że Tan Twan Eng chce
zwrócić naszą uwagę na tę dwoistość. Jego książka zdaje się
prowokować (chociaż nie wprost) pytania, jak daleko można się
posunąć w poczuciu obowiązku wobec własnej ojczyzny? Czy, wiedząc
dokąd zaprowadzi nas powinność i patriotyzm, zdecydowalibyśmy się
na te same kroki? I wreszcie – czy wina jest taka sama, gdy nasze
działania są tylko elementem większej całości i nie mamy wpływu
na ich wykorzystanie, jak w przypadku osoby decydującej o
całokształcie? Mieszkańcy naszej części Europy znają tego typu
rozważania aż za dobrze. Tan Twan Eng stawia je inaczej niż
przywykliśmy, w innej scenerii i nie bezpośrednio.
Te kwestie stają
coraz bardziej palące, gdy wgłębiamy się w historię Jun Ling i
gdy stajemy się świadkami jej związku z Arimoto, cesarskim
ogrodnikiem. Autor daje w pełni głos swojej bohaterce, która w
czasie wojny była „gościem cesarza” (czyli więźniarką) i tak
naprawdę – nękana wojenną traumą, nienawiścią wobec oprawców
i wyrzutami sumienia - pozostała nim przez całe swoje życie. Jung
Ling wraca do wydarzeń związanych z Arimoto z perspektywy osoby
bardzo dojrzałej, walczącej z zanikami pamięci, które odbierają
jej nie tylko osobę zmarłej siostry. Decyduje się zrobić wszystko, by
zachować o niej pamięć, nawet jeśli oznacza to niechciane
wspomnienia z lat wojny. Towarzyszenie jej w tej drodze to proces
powolny, acz fascynujący, nie dający możliwości przewidzenia, w
którym kierunku rozwinie się ta historia. Jak się okaże, Tan Twan
Eng przygotował niespodziankę nie tylko dla nas, ale też dla swojej
bohaterki.
Piękna powieść!
Och, już się na nią zasadzałam a Twoja rekomendacja jeszcze mnie w tym utwierdziła.
OdpowiedzUsuńI o to chodziło :)
UsuńPiękny tytuł, piękna okładka, nic dziwnego, że i opowieść taka sama:)
OdpowiedzUsuńIdealna pod każdym względem :)
UsuńRzeczywiście, tytuł i okładka są adekwatne do treści. Piękny język (podziękowania dla Tłumaczki), umiejętność przekazania głębi relacji jakie wiążą nie tylko głównych bohaterów. Skomplikowane realia historyczne, i w tym wszystkim piękno, znaczenie i przesłanie filozofii ogrodu. Tak, to jest piękna opowieść...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, tytuł i okładka są adekwatne do treści. Piękny język (podziękowania dla Tłumaczki), umiejętność przekazania głębi relacji jakie wiążą nie tylko głównych bohaterów. Skomplikowane realia historyczne, i w tym wszystkim piękno, znaczenie i przesłanie filozofii ogrodu. Tak, to jest piękna opowieść...
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach!
Usuń