Yvette Żółtowska-Darska,
Ronaldo. Chłopiec, który wiedział, czego chce, wyd. Egmont
Książka o Cristianie Ronaldo
to już druga piłkarska biografia w dorobku Żółtowskiej-Darskiej, prywatnie
matki dziesięciolatka zafascynowanego piłką nożną. Pierwsza opowiadała o Leo
Messim. Ta najnowsza została poświęcona kolejnemu genialnemu piłkarzowi. Obie
pozycje łączy forma, w jakiej opowiadają o sportowych idolach. Krótkie
rozdziały, dzięki którym towarzyszymy bohaterom niemal od niemowlęctwa po rok
obecny. Przystępny język oraz podana w nawiasach prawidłowa wymowa wszystkich
obco brzmiących nazwisk, imion oraz nazw (dobry zwyczaj, do którego mogłoby
powrócić wielu wydawców literatury dziecięcej i młodzieżowej!). Strony z
kolorowymi zdjęciami i podpisami, które dotyczą nie tylko futbolu, ale
objaśniają świat, w jakim przyszło się poruszać Ronaldowi czy Messiemu jako
dzieciom, nastolatkom, wreszcie dorosłym. To także mnóstwo ciekawostek i
zestawień, niezbędnych dla zapalonego kibica.
Ponieważ znam biografię
Messiego, po lekturze tej poświęconej Ronaldowi przyszło mi do głowy, że dla
autorki ten drugi mógł stanowić większe wyzwanie. Porywczy, emocjonalny, nawet
jeszcze teraz – na szczęście coraz rzadziej – bywa nieobliczalny. To niełatwe
zadanie, przedstawić kogoś w uczciwy sposób i jednocześnie nie zachęcić młodego
czytelnika do naśladowania nieodpowiednich zachowań. Stąd współpraca autorki
nie tylko ze specjalistą od piłki nożnej, ale i z psychologiem dziecięcym. W
rezultacie, chociaż dowiemy się paru niefajnych rzeczy o Cristianie Ronaldo,
poznamy też ich przyczynę oraz – co bardzo ważne – konsekwencje, jakie poniósł
lub co zrobił, by zatrzeć złe wrażenie i naprawić błąd.
Poza tym Yvette
Żółtowska-Darska wykorzystuje każdą okazję, by pokazać piłkarza również z jak
najlepszej strony. Tej, którą warto brać za wzór. Podkreśla więc jego upór i
determinację, pracowitość, to, że jest dobrym ojcem i ma świetny kontakt z
małymi kibicami. Wspomina nawet, że jako nastolatek nosił aparat na zębach,
dzięki czemu dziś ma uśmiech modela. A jeszcze wcześniej, jako chłopiec
mniejszy od innych, zarzucił słodycze i zdrowo się odżywiał, by dogonić
fizycznie rówieśników. Dowiemy się również, że piłkarz nie pije, nie pali i nie
odurza się ze względu na bolesne dla niego i jego bliskich uzależnienie ojca i
brata.
Przyznaję, że po tej książce
zaczęłam cieplej patrzeć na Cristiana Ronaldo, który owszem odniósł sukces, ale
okupił go tęsknotą za rodzicami i rodzeństwem oraz niepokojem o to, co dzieje
się w domu. A już najbardziej zaskoczyło mnie, że ten tak skuteczny na murawie
boiska zawodnik, jako mały chłopiec był nazywany... Płaczkiem! Ponieważ
potrafił się rozbeczeć po przegranym meczu lub wtedy, gdy poszło mu inaczej niż
chciał. Jak widać, wrażliwce i nerwusy wszelkiej maści też mają przed sobą
wielką przyszłość :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz