piątek, 11 grudnia 2015

Hanna Kowalewska, Tam, gdzie nie sięga już cień



Hanna Kowalewska, Tam, gdzie nie sięga już cień, wyd. Wydawnictwo Literackie

W literaturze kobiecej powroty po latach i rodzinne sekrety to częste i dość wyświechtane motywy. Mimo to Hanna Kowalewska nie bała się po nie sięgnąć. A ja, pamiętając jej wcześniejsze powieści, te o Zawrociu, postanowiłam jej zaufać. „Tam, gdzie nie sięga już cień” nie w każdym punkcie dorównuje cyklowi, z którym kojarzona jest autorka. Ale i tak się wyróżnia na tle hurra-optymistycznych, sztucznych, przesłodzonych historii o tak zwanym prawdziwym życiu. Bohaterowie Kowalewskiej to ludzie, którzy już coś przeżyli, doświadczyli straty, zdrady i zaznali niejednego zawodu. Poznajemy ich w momencie, gdy mierzą się z przeszłością i ze sobą. Nie uginają się pod ciężarem bolesnych doświadczeń, choć płacą za to cenę - nie potrafią patrzeć w przyszłość z ufnością właściwą ludziom bardzo młodym. Styl Kowalewskiej ma w sobie coś gorzkiego, jakieś rozpaczliwe nuty, jak myśli, które dopadają nas w środku nocy i nie dają zasnąć. Mimo to jej bohaterowie cechują się wewnętrzną siłą, a śledzenie ich losów bywa frapujące.

Piszę bohaterowie, a mam na myśli jedną osobę – Inkę, która po latach przyjeżdża do nadmorskiej miejscowości, w której się wyrosła, do ciotki, która ją wychowała, a teraz jest umierająca. Rodzina wita ją częściej z niechęcią niż z życzliwością, widząc w Ince niewdzięcznicę i przybłędę łasą na spadek, który jej się nie należy. „Tam, gdzie nie sięga już cień” przypomina budową cebulę. Czytanie tej powieści, to jak zdejmowanie warstwy za warstwą i odkrywanie kolejnych faktów, zaskakujących także dla głównej bohaterki. Świetne u Kowalewskiej jest to, że nie ogranicza ona dramatyzmu w życiu Inki tylko do zawodu miłosnego. Tak samo nie skupia fabuły tylko na tym, co się dzieje między mężczyzną a kobietą. Uczucia, o których pisze, łączą ludzi pozostających z sobą w różnych relacjach, nie tylko romantycznych czy erotycznych. Pod tym względem jej proza wydaje mi się bogatsza niż to bywa w książkach tego typu.


„Tam, gdzie nie sięga już cień” ma także swoje minusy. Są to postacie męskie, nakreślone na zasadzie kontrastu. Pewny siebie łajdak kontra poczciwy, przyzwoity chłopak bez skazy. I jeszcze to banalne zakończenie. Wiem, że autorka chciała wynagrodzić swojej bohaterce (i przy okazji czytelniczkom) dotychczasowe emocjonalne napięcie i zmarnowane lata. I ma do tego prawo. Mi ono jednak jakoś mało pasuje do nastroju książki. Nie żebym nie życzyła głównej bohaterce szczęścia, ale... jakoś za łatwo to poszło, zbyt oczywiście. Przynajmniej w porównaniu do odkrywania tajemnic z przeszłości Inki i jej bliskich.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz