środa, 18 lipca 2012

W Afganistanie nazywano ją siostrą



Dorota Kozińska, Dobra pustynia, seria Terra incognita, wyd. W.A.B.

Czy można coś jeszcze dodać do powieści, filmów i reportaży o Afganistanie? Czy temat ten się już nie zużył, a problemy tego regionu przesłoniły inne, bardziej zapalne punkty na świecie, jak choćby Syria? W mediach o sprawie afgańskiej mówi się już właściwie tylko w kontekście wyprowadzenia stamtąd sił NATO. A mimo to Dorota Kozińska udowadnia swoją książką, że jeszcze nie wiemy wszystkiego o Afganistanie, a zwłaszcza o jego mieszkańcach. Sama przebywała wśród nich przez kilka miesięcy, ucząc jako wolontariuszka języka angielskiego afgańską młodzież. Myli się jednak ten, kto sądzi, że będzie mieć do czynienia wyłącznie z zapisem pedagogicznych zmagań w nietypowych warunkach.

„Dobra pustynia” przypomina intrygujący skomplikowanym wzorem i intensywnymi barwami patchwork. W tej niespełna 200-stronicowej książce jest chyba wszystko: czterdziestostopniowy upał, wszędobylski kurz, drzewka morwowe, ręcznie tkane dywany, Kabul jako miasto róż i tulipanów z dziecięcych wspomnień przyjaciółki autorki, parda, czyli tradycyjne rozdzielenie świata męskiego i kobiecego, wojna ze Związkiem Radzieckim i liżący rany żołnierze Aleksandra Wielkiego, zmiany klimatyczne, przez które kwitnące niegdyś afgańskie prowincje powoli pustynnieją, następujący kolejno po sobie wodzowie i królowie, fałdzista spódnica, która jednak może niedopuszczalnie odsłonić kawałek damskiej łydki, a także mali chłopcy bawiący się wśród rdzewiejących czołgów. A przede wszystkim - jeden kraj, a tak wiele narodowości i wszystkie zadawnione urazy pomiędzy nimi.

„Dobra pustynia” to także opis spotkania z Innym, do którego nie są w stanie przygotować żadne podręczniki. Potrzebna jest wrażliwość, inteligencja i cierpliwość, umiejętność powstrzymania się od szybkich osądów i oceniania świata według zasad obowiązujących tysiące kilometrów dalej. Dorocie Kozińskiej ich nie zabrakło. Autorka doceniła zaproszenie do prywatnego świata afgańskiej rodziny, a dzięki temu jej książka nie przypomina żadnej innej pozycji o Afganistanie.

Dorota Kozińska każdemu zjawisku, każdej sytuacji poświęca tak samo dużo uwagi, jak politycznym zawiłościom Afganistanu. To, co na początku wydaje się nam chaotycznością, przeskakiwaniem z tematu na temat, jest tak na prawdę próbą uchwycenia specyfiki tego państwa oraz próbą zrozumienia samych Afgańczyków. Emocjonalny, osobisty ton sąsiaduje w „Dobrej pustyni” z beznamiętnymi faktami, a sprawy o zasięgu światowym z codziennością afgańskiej prowincji. Gdzie nigdy nie wiadomo, czy pójście na lody nie skończy się niebezpiecznym naruszeniem kruchej równowagi, jakie może za sobą pociągnąć niedostosowanie się do panujących w Afganistanie obyczajów. Autorka imponuje swoją otwartością wobec kultury tak odmiennej od europejskiej, choć nie ukrywa, że niekiedy było to dla niej trudne. Szczególnie, gdy nie rozumiała, czego się od niej oczekuje. Gdy mimo starań, umykały jej różne niuanse, a zachowania niewinne w Europie na afgańskiej ziemi nabierały innego znaczenia.

Mimo to udało jej się stać członkiem wspólnoty, kimś ważnym w domu, gdzie ją goszczono i którego gospodarz, Rahmanqul, nazywał ją siostrą. To jedyna osoba, z którą Dorota Kozińska dzieli głos narratora. Ten człowiek był odpowiedzialny za bezpieczeństwo jej i innych wolontariuszy. Wrażliwy na ich potrzeby i pomocny, chociaż na afgańską modłę. Nauczyciel w kraju, którego mieszkańcy to w większości analfabeci. Zastrzelony przed własnym domem przez nieznanych sprawców. „Dobra pustynia” jest podziękowaniem dla niego i sposobem na uczczenie jego pamięci. Bardziej przejmującym niż się spodziewałam.

Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B.

2 komentarze :

  1. Jeśli interesuje Cię ta tematyka, to może sięgnij po Pluton Wyrzutków Seana Parnella. To o wojnie w Afganistanie. Bardzo polecam

    OdpowiedzUsuń