poniedziałek, 9 lipca 2012
Co nowego w Edynburgu?
Alexander McCall Smith, Nieznośna lekkość maślanych bułeczek, wyd. Muza
Nie jest łatwym napisanie czegoś nowego i oryginalnego o kolejnym tomie danego cyklu. Autorzy mają swoje ulubione chwyty, które stosują w różnych kombinacjach, lub motywy, do których chętnie powracają. Seria „44 Scotland Street” ma w sobie tyle ciepła i uroku, że nie sposób mi było nie przeczytać ani nie zrecenzować „Nieznośnej lekkości maślanych bułeczek” Alexandra McCalla Smitha, 5. już części cyklu. Mimo zaawansowania całej tej historii, autor wciąż daje nam poznać swoich bohaterów z innej perspektywy, wyolbrzymiając ich wady bądź zalety. Czasem stawiając ich w nowych dla nich sytuacjach, a niekiedy skłaniając do wewnętrznej przemiany, której kierunek i dla nich i dla nas, czytelników, bywa prawdziwą zagadką. Ponieważ pierwotnie była to powieść drukowana w odcinkach w gazecie, każdy tom „44 Scotland Street” ma formę otwartą, bez wyraźnie zarysowanego początku i zakończenia. Ma to tę zaletę, że w każdej chwili możemy się włączyć w czytanie o przygodach kilkunastu mieszkańców Edynburga, a nieznajomość poprzednich tomów w niczym nie przeszkadza.
„Nieznośna lekkość ...” to kolejna okazja dla autora, by w żartobliwy sposób pokazać współczesne życie w szkockiej metropolii, to, jak stare ściera się z nowym, a zwyczajny zdrowy rozsądek nadal jest na wagę złota. Czy Baden Powell, twórca skautingu, nagle stał się antybohaterem, bo walczył z Zulusami, a jego skauci poprzez wspólne zadania i podchody kultywowali niebezpieczne dla świata poczucie męskiej wspólnoty? Czy mężczyzna pozostaje sobą, używając nawilżającego kremu do twarzy i płacząc? Czy można dać dziecku imię wegetariańskiej potrawy? Czy można życzyć komuś pójścia do więzienia, żeby zająć jego mieszkanie? Czy szkockość to to samo, co wielokulturowość? Czy małżeństwo zawsze oznacza dla świeżo upieczonego małżonka utratę dotychczasowej garderoby, nie do przyjęcia przez młodą żonę?
McCall Smith z łatwością porusza sprawy błahe i te poważniejsze. Nie przekreśla żadnego ze swoich bohaterów poprzez nadanie mu/jej niezmiennego garnitur cech. I tak, jak narcystyczny Bruce Anderson może natknąć się na swojej drodze na jeszcze większą egoistkę niż on sam, tak ojciec sześcioletniego Bertiego może przeciwstawić się swojej dominującej, nowoczesnej aż do przesady żonie. Postacie szkockiego autora są tak skonstruowane, że łatwo nabiera się do nich sympatii. Daleko im do doskonałości, o czym świadczy choćby historia z błękitną filiżanką w roli głównej oraz wzajemne stosunki Domeniki i Antonii. I tak, jak w życiu bywa, dobra przyjaciółka może nie lubić naszego psa, a psychoanalityk na podstawie niewinnego zdania zdiagnozuje u nas poważne zaburzenie osobowości. Na szczęście można się zawsze pośmiać, czytając o tym, jak słoiki z domowej roboty marmoladą mogą zatrząsnąć Unią Europejską w posadach albo czy możliwe jest nauczyć czystości dziesięć szczeniaków na raz.
„Nieznośna lekkość maślanych bułeczek” to błyskotliwie napisana, pełna odniesień do współczesności, humorystyczna powiastka o mieszkańcach Edynburga. Stawia na nogi lepiej niż czekolada. I co najważniejsze – nadaje się do czytania w każdych warunkach!
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz