piątek, 20 lipca 2012

Kieliszek grappy z komisarzem Brunettim



Donna Leon, Ukryte piękno, wyd. Noir sur Blanc

Z wielką przyjemnością czytam jej książki od około piętnastu lat. Chociaż Donna Leon jest Amerykanką, jej kryminały są bardzo włoskie. Napisane tak, jakby ich autorka od zawsze mieszkała w Wenecji, gdzie rozgrywa się ich akcja. Tak naprawdę osiadła ona w tym mieście dopiero w latach 80. Jeśli można autora sądzić po dziele, Wenecja stała się dla Donny Leon prawdziwym domem. Zdradza to wiele szczegółów, które nie dotyczą jednak atrakcji dla turystów. Dla nich plac przy jakimkolwiek weneckim kościele jest pretekstem do zrobienia fotografii, a nie do wspomnień o tym, jak dobrze się tu grało w nogę w dzieciństwie, gdy w sklepie obok zamiast suwenirów sprzedawano jeszcze aromatyczne sery. Bohaterowie Donny Leon są wiarygodni, bo w psychologiczny obraz ich sylwetek jest wpisana ciągłość najbliższego świata, jego przeszłość, zmiany obyczajowe i wyzwania współczesności. W książkach tej najbardziej weneckiej z Amerykanek nie brak zbrodni i ludzkich tragedii. O wiele posępniejsze jest to, co za nimi stoi – niewydolność włoskiego państwa, postępująca korupcja, oddanie w ręce mafii kluczowych dla życia i zdrowia obszarów, a co najgorsze, jej całkowita bezkarność.

Tak jest również w „Ukrytym pięknie”, które jest jeszcze spokojniejsze niż inne części opowiadające o komisarzu Guido Brunettim, jego oddanych pomocnikach (zwłaszcza nieocenionej signiorinie Elettrze), nieudolnym szefie oraz o rodzinie, z którą rozmowy upływają mu podczas smakowitych posiłków. Sensacja i szybka akcja towarzyszą w „Ukrytym pięknie” zagadnieniom bardziej typowym dla literatury obyczajowej. Od takich, które są ponadczasowe i dotykają nas na poziomie jednostki, jak nasze zamiłowanie do plotek, podejrzeń o romanse, powierzchowność oceny, niezdrową i szukającą sensacji ciekawość czyimś prywatnym życiem lub, wprost przeciwnie, niedostateczne poświęcenie uwagi osobie, którą los postawił na naszej drodze zaledwie na chwilę. Aż po problemy, które przyniosły ze sobą ostatnie dziesięciolecia – etyczność robienia interesów z Chinami, niemożliwy do opanowania nielegalny obrót śmieciami i przeterminowanymi lekami, coraz większe zanieczyszczenie środowiska i niewielka skuteczność służb publicznych, powołanych do uporania się z tym negatywnym zjawiskiem. Do tego dołączmy jeszcze przemoc wobec kobiet oraz wewnętrzne pęknięcie dzielące Włochy na rozwiniętą północ i zacofane południe.

Można by sądzić, że „Ukryte piękno” jest lekturą ciężką, ale nic bardziej mylnego. Po prostu tym różni się od typowego kryminału, że nie zapomina się jego treści po przeczytaniu ostatniej strony. Co ja osobiście uważam za plus. Powieść napisana jest z polotem, z naturalnością wprowadza kilka wątków, których dalszego rozwoju nie jesteśmy pewni. Akcja toczy się wartko, ale to, co najistotniejsze, rozgrywa się pomiędzy bohaterami na poziomie rozmowy. Może tylko nie zawsze w otoczeniu starych pałaców, w takich samych od lat barach, gdzie wszyscy się znają od pokoleń czy na pokładzie wodnego tramwaju pływającego po weneckich kanałach. W zamian Donna Leon dorzuca szczyptę luksusu – trochę włoskiego szyku i mody, splendor hrabiowskich tytułów i opis wykwintnego jedzenia.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Noir sur Blanc.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz