czwartek, 5 lipca 2012

Od masturbacji po bezmiar miłości, czyli thriller po polsku



Andrzej Ziemiański, Za progiem grobu, wyd. Fabryka Słów

Najnowsza powieść Andrzeja Ziemiańskiego to czysta akcja. Bez subtelności, bez fragmentów, które nagle zwalniają lub są zwyczajnie przegadane. To książka, którą czyta się błyskawicznie i która wciąga płynnością i logicznością. Jej poukładanie świetnie kontrastuje z pewną dozą niesamowitości, która wiąże się ze zjawiskiem śmierci klinicznej. Ten stan zawieszenia między życiem a śmiercią budzi fascynację i zainteresowanie tym, co się dzieje, gdy poza aktywnością mózgu ustaje oddech, krążenie i bicie serca. Szczególnie, gdy dotyczy to relacji osób, które mają za sobą takie doświadczenie. Wykorzystanie tak niecodziennego, budzącego wiele domysłów zjawiska okazało się strzałem w dziesiątkę! Pomysł Andrzeja Ziemiańskiego na fabułę jest bardzo ciekawy i jednocześnie tak prosty, że aż dziw, że ktoś nie wpadł na niego wcześniej. Przy czym, choć autor popuścił wodzy wyobraźni, uniknął niepotrzebnej przesady. Wyżył się za to na osobach swoich bohaterów, szczególnie na postaci kobiecej, czyli Beacie Bader zwanej też BB.

Jak przystało na literaturę sensacyjną bohaterowie Ziemiańskiego dysponują talentami i sprawnością (fizyczną i umysłową) znacznie wykraczającą poza średnią. Andrzejewski to typ inteligentnego twardziela, wolnego strzelca, który sam decyduje, dla kogo pracuje i których spraw się podejmie – choćby właśnie poszukiwań młodocianego uciekiniera z domu, a potem rozgryzienia tajemnicy wyparowania pieniędzy z konta jego matki. Dla często zmieniającego kochanki Andrzejewskiego takie pojęcia, jak rodzina, dzieci, praca w określonych godzinach to tylko puste słowa. O ile Andrzejewski trzyma się jeszcze pewnej konwencji, postać przydzielonej mu do pomocy Beaty Bader, psychiatry z dorobkiem naukowym i praktyką w Afganistanie, zupełnie się z niej wyłamuje. Obowiązkowo zgrabna i seksowna, znająca sztuki walki i niewahająca się ich użyć, jest jednocześnie całkowicie podporządkowana mężowi. Tak bardzo, że sama na siebie donosi o zjedzeniu lodów, a za karę... dostaje w pupę! Ta dwoistość, mentalność zarazem wojowniczki i niewolnicy intryguje nie tylko czytelnika, ale i samego Andrzejewskiego. Mam nadzieję, że nikt nie potraktuje postaci Beaty Bader zbyt serio i nie zacznie w praktyce sprawdzać, jak kobiety lubią uległość. W dodatku mąż, wobec którego dyscyplinuje się pani psychiatra, gdy w końcu pojawia się w powieści, ogranicza się do rozwalenia drzwi. Wiem, że to postać drugoplanowa, ale... spodziewałam się czegoś więcej. Najważniejsze, że duet Andrzejewski-Bader, wspomagany przez policjanta Różyckiego, sprawdza się w działaniu. I natrafia na trop grubszej afery niż tylko pospolita kradzież.

Za progiem grobu” należy zdecydowanie do nurtu popularnego, mocnego i tzw. męskiego. Poza walorami typowymi dla tego gatunku (dynamiczność, uporządkowany ciąg raczej niecodziennych zdarzeń, nagłe zwroty akcji), na uwagę zwraca potraktowanie przez autora problemu bezdomnych. W tekście wyraźny jest ton niezgody na traktowanie ich jako obywateli gorszej kategorii i niezasługujących na coś więcej niż bezduszna pomoc od państwa. Bez szukania usprawiedliwień dla ich sytuacji życiowej. W moich oczach to dodatkowy plus.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz