czwartek, 17 maja 2012

Bezcenna wartość ludzka



Jacek Imiela, Medycyna, moja miłość. Opowieści lekarza, wyd. Wydawnictwo Literackie

„Medycyna, moja miłość” na pewno nie jest autobiografią. Jacek Imiela jest bardzo oszczędny w podawaniu prywatnych szczegółów dotyczących jego samego i swojej rodziny. Taką samą dyskrecją otacza pacjentów, których przypadki przytacza, czy studentów, których uczy. Jedyne nazwiska, jakie się pojawiają w książce, to przede wszystkim osoby profesorów, którym Jacek Imiela zawdzięcza dużo jako lekarz i człowiek. To zwłaszcza Tadeusz Orłowski, Walenty Hartwig, Alfred Siciński i Franciszek Kokot. Jacek Imiela poprzez anegdotki pokazuje ich niezwykłe osobowości, stosunek do drugiego człowieka, dociekliwość zawodową i kulturę osobistą, która - jak się można przekonać z dalszych stron - ma niebagatelne znaczenie w kontaktach z chorym człowiekiem.
Przez całą książkę przewijają się obawy o komercjalizację służby zdrowia, która przejawia się w przeliczaniu dobra pacjenta na konkretny pieniądz. Ale jeszcze częściej spotykamy uwagi o tym, że to pacjent jest najważniejszy, że należy mu się troska, rozmowa i tłumaczenie, co się z nim dzieje i jak można go wyleczyć. Niby nic w tym zaskakującego, ale coś musi być na rzeczy, skoro tak często ta potrzeba jest podkreślana. W pewnym momencie zaczęłam mieć wrażenie, że te uwagi są skierowane nie tyle do mnie, potencjalnej pacjentki, ale do osób, które decydują się zdawać na medycynę, są już w trakcie studiów medycznych, stażów albo prowadzą już praktykę lekarską. Zdrowotne problemy pacjentów i zaskakujące zwroty w ich leczeniu nie są w tej książce pokazywane jako sensacyjne przypadki, którymi pan doktor poprawia sobie samopoczucie. Wprost przeciwnie. Jacek Imiela tyle samo poświęca uwagi tym chorym, których udało się wyleczyć, co tym, których nie udało się uratować z różnych przyczyn. Począwszy od tych, którzy rezygnują z leczenia zanim się ono zacznie, aż po tych, którym niespodziewane powikłania zabrały szanse na dalsze życie.
Jacek Imiela pisze o tym, jak chorują lekarze, jak pacjenci oswajają nieprzyjemne, szpitalne otoczenie, o dowodach wdzięczności, którymi mogą stać się dwa kryształowe słonie przechowywane w rodzinie od dwóch pokoleń, oraz o, niestety, często przedmiotowym traktowaniu chorych i jak złe może mieć ono skutki. Kto spodziewa się sensacji, egzotycznych dolegliwości i medycznych śledztw na miarę doktora House'a, może się tą książką rozczarować. Jacek Imiela stawia na zwykły, ludzki czynnik swojego powołania, którego największym wrogiem jest brak empatii i niedokładność. Przy tym, co mu się chwali, unika piętnowania konkretnych osób czy grup zawodowych.
To wszystko sprawia, że „Medycyna, moja miłość” nie porywa, bywa nawet momentami moralizatorska, choć bez wytykania palcami. Jest tak dlatego, że są to po prostu, jak głosi podtytuł, opowieści lekarza (a także wychowawcy kolejnych pokoleń lekarzy), a nie powieściopisarza, który fikcją zgrabnie umie podtrzymać naszą uwagę. Za to z „Medycyny, ...” bije autentyczny szacunek i troska o drugiego, cierpiącego człowieka, widzianego jako ktoś więcej niż tylko niesprawnie działające narządy. W sytuacji zagrożenia życia ma to większe znaczenie niż znajomość literackiego fachu.

O autorze (z tylnej okładki książki)
Profesor Jacek Imiela jest ordynatorem Oddziału Wewnętrznego i Nefrologii Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie-Międzylesiu. Od 2009 roku pełni funkcję krajowego konsultanta w dziedzinie chorób wewnętrznych oraz kierownika Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

2 komentarze :

  1. skoro tak, to powinien być podręcznik dla lekarzy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie-lekarz tez może przeczytać tę książkę, choćby po to, by wiedzieć, że są lekarze, którym los chorych nie jest obojętny i traktują oni pacjenta całościowo, nie tylko jako sumę konkretnych chorób. Podręcznik? Czemu nie? Tylko kto miałby egzaminować ze współczucia i empatii? Wszytsko weryfikuje życie.

    OdpowiedzUsuń