środa, 20 listopada 2013

Richard Phillips, Stephan Talty, Kapitan na służbie




Richard Phillips, Stephan Talty, Kapitan na służbie, tłum. Piotr Grzegorzewski i Marcin Wróbel, wyd. Wydawnictwo Otwarte

Nie dziwię się, że Ameryka oszalała na punkcie kapitana Phillipsa. Trudno nie podziwiać i lubić kogoś, kto przypomina zupełnie zwyczajnego faceta z sąsiedztwa. Richard Phillips uratował swoją załogę przed nieobliczalnymi bandytami. A jednak blask jupiterów nie namieszał mu w głowie i po wszystkich okropnościach, jakie przeżył, nadal pomaga żonie ściągać pranie ze sznurka. W dodatku uważa, że chroniąc swoich ludzi, spełnił po prostu swój obowiązek. To prawda, że jest coś ujmującego w takim postawieniu sprawy.
Książka „Kapitan na służbie”, którą Richard Phillips napisał wspólnie z Stephanem Taltym, nie tylko przybliża dramatyczne chwile, które stały się udziałem całej załogi kontenerowca „Maersk Alabama”, a szczególnie jego kapitana. Niejako przy okazji (chociaż jest to moim zdaniem starannie przemyślany ruch) jest wglądem w osobiste życie Richarda Phillipsa. Nasz bohater opisuje swoją codzienność, w której niebagatelną rolę odgrywa jego żona Andrea. Wspomina, jak z chłopaka z problemami stał się oficerem marynarki handlowej. Opisuje swoje pierwsze rejsy i kapitanów, których nigdy nie chciałby naśladować, w końcu – swoje metody pracy z ludźmi odizolowanymi przez kilka miesięcy od rodzin. Zanim dojdziemy do rozdziału, w którym somalijscy piraci opanują „Maersk Alabama”, będziemy dość dobrze zorientowani, jak wygląda praca na wielkim kontenerowcu. Poznamy nawet dokładny rozkład pomieszczeń statku oraz procedury bezpieczeństwa obowiązujące na pełnym morzu. Każdy rozdział rozpoczyna się fragmentem raportów lub analiz dotyczących porwań w Zatoce Adeńskiej, przez którą transportuje się większość ropy naftowej wydobywanej na Półwyspie Arabskim (i przez którą płynął „Maersk Alabama”). W ten sposób autorzy podsycają napięcie i uświadamiają, że zagrożenie może nadejść w każdej chwili. I tu spotkało mnie małe rozczarowanie, niezawinione zresztą przez kapitana Phillipsa.
Przyzwyczaiłam się przemierzać kraje i kontynenty (nie dosłownie, oczywiście) z książkami pisanymi przez rasowych reporterów, którzy rozgryzają przyczyny lokalnych problemów poprzez bezpośrednie doświadczenie i obserwacje, rozmowy z miejscowymi oraz pogłębione studia nad historią i geopolityką danego regionu. To dlatego w „Kapitanie na służbie” zabrakło mi szerszego potraktowania problemu somalijskiego piractwa, zwłaszcza wskazania jego przyczyn. Kapitan Phillips ogranicza się tylko do stwierdzenia, że Somalijczycy po prostu wolą przynoszące większe zyski piractwo od tradycyjnego, nie tak dochodowego połowu ryb. I tyle. Trzeba mieć świadomość przed sięgnięciem po tę książkę, że przede wszystkim jest ona relacją z rejsu, który niemal nie skończył się tragedią. Opisem krok po kroku, jak kapitan Phillips wykiwał uzbrojonych bandytów (bardzo pomysłowo!), a potem spędził w ich towarzystwie kilka dni na niewielkiej przestrzeni, dręczony przez nich psychicznie i fizycznie, świadomy, że być może zginie z ich rąk. Te momenty są najbardziej pełne napięcia, nawet gdy wiemy, że wszystko dobrze się skończyło, że Richard Phillips przeżył, został ogłoszony bohaterem i napisał tę książkę. Ale zanim dojdziemy do happy endu, wyraźnie widać, że niewiele brakowało, by Phillips został pierwszym zamordowanym przez somalijskich piratów Amerykaninem.
Całość czyta się dobrze, nawet mimo tego specyficznego amerykańskiego entuzjazmu, którym przesycona jest relacja autora. Co do książki, powiem tak: wyszło rzeczowo, szczerze, z odpowiednią dozą skromności i optymizmu, a to dzięki osobie kapitana Phillipsa, który wplótł w tę opowieść zadowolenie z własnego życia, poczucie obowiązku i dumę z bycia oficerem marynarki handlowej. Nawet jeśli kapitanowi w pisaniu dopomógł Stephan Talty, to i tak jest to przede wszystkim jego historia.

PS. Na podstawie książki powstał film „Kapitan Phillips” z Tomem Hanksem w roli głównej.

4 komentarze :

  1. Odpowiedzi
    1. "Kapitan na służbie" to połączenie literatury wspomnieniowej z powieścią akcji. To oczywiście nie musi każdemu odpowiadać.

      Usuń
  2. Właśnie skończyłam czytać, niezła książka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa historia, fakt. Bardzo filmowa. Nie dziwię się, że ją zekranizowano.

      Usuń