David Sieveking, Nie
zapomnij mnie, tłum. Jan Trawiński, wyd. Drzewo Babel, cena 38 zł
Wzruszona, oniemiała,
skupiona. Taka byłam podczas czytania tej książki. Z trudem
odrywałam się od niej i wracałam do zwyczajnych, codziennych
czynności. Z musu. Bo ciężko jest niezauważenie zniknąć z życia
z domowników. I może dobrze, biorąc pod uwagę losy Gretel,
najważniejszej postaci „Nie zapomnij mnie”. Pisząc tę książkę
(i kręcąc jednocześnie film) David Sieveking, reżyser filmów
dokumentalnych, stworzył przepiękny portret swojej matki w
ostatnich latach jej życia. Tracącej powoli pamięć i siły
umysłowe, coraz bardziej kruchej i niesamodzielnej, a mimo to
walczącej o swoje „ja”. Jej choroba nie była ani
błogosławieństwem, ani czasem łatwym dla pozostałych członków
rodziny Sievekingów. Wywołała wiele smutku i poczucia bezradności.
Ale nie tylko. I to dlatego lektura ta nie pozostawia po sobie przygnębiającego wrażenia.
Choroba Gretel staje się
katalizatorem wielkich zmian. Sprawia, że inaczej zaczynają ją
postrzegać jej dzieci oraz mąż. Każde słowo, zdanie
wypowiedziane w odpowiednim momencie, zachwyt czy wdzięczność w
jej głosie, jakakolwiek reakcja są dla nich dowodem, że wciąż
istnieje między nimi nić porozumienia. Alzheimer pozbawił Gretel
wspomnień, wielu słów, ale też umiejętności skrywania
prawdziwych uczuć. Bez tego filtra słowa i gesty Gretel dają dużo do myślenia i okazują
się bardzo cenne dla zrozumienia jej prawdziwej natury. Zwłaszcza,
że David nie przedstawia jej osoby tylko w momencie choroby. Wspomina
rolę, jaką Gretel odgrywała w jego dorastaniu, jaką była osobą
zanim zapadła na demencję, jak wyglądał małżeński układ jego
rodziców – owoc lat sześćdziesiątych z ich specyficznym
myśleniem, że nikogo nie można emocjonalnie więzić czy mieć na
własność.
Książka Sievekinga nie
jest prowadzonym dzień po dniu szczegółowym dziennikiem, ale jej
narracja zachowuje pewien chronologiczny porządek. Pisana jest z
punktu widzenia osoby, która wraca do wydarzeń z przeszłości,
próbuje je uporządkować i uchwycić te najistotniejsze. W
opowieści łatwo wyróżnić dwie główne części – tę, w
której bliscy Gretel widzą, że dzieje się z nią coś
niepokojącego oraz tę, gdy zmiany w jej mózgu są tak bardzo
zaawansowane, że nie dałaby sobie ona rady bez ciągłej opieki.
Szczególnie poruszające są chwile, gdy Gretel trafia do szpitala,
a Sievekingowie stają przed najtrudniejszymi wyborami dotyczącymi
jej życia i... śmierci. O dziwo, okazuje się, że niemiecki
szpital (wbrew powszechnym w Polsce wyobrażeniom) nie jest
bynajmniej miejscem pełnym empatii i dobrze zorganizowanym, co
jeszcze bardziej utrudnia podejmowanie ważnych decyzji.
Ujęła mnie prostota tej
książki, brak patosu i szczerość, z jaką David Sieveking pisze o
matce, jej chorobie i powolnym umieraniu. Zachwyciła miłością i
troskliwością, jaką została ona otoczona. Przypomniała o
nieuchronnym końcu życia. I chociaż nie odczarowała grozy śmierci -
dzięki opisowi ostatnich chwil Gretel - uczyniła myśl o niej
znośniejszą.
PS. Film dokumentalny
Davida Sievekinga „Nie zapomnij mnie” to zwycięzca
tegorocznej, 10. edycji PLANETE+ DOC FILM FESTIVAL, jednego z
najważniejszych festiwali filmów dokumentalnych w Europie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz