piątek, 2 sierpnia 2013

Maria Wiernikowska, Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela




Maria Wiernikowska, Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela, wyd. Wydawnictwo Zwierciadło, cena ok. 35 zł

Maria Wiernikowska przypomina mi kota-włóczęgę, który sam wybiera swoją drogę, robi, co chce i jak chce, nie starając się przypodobać nikomu. Jej postawa tak samo irytuje, co intryguje. Czytanie „Oczu czarnych,...” było dla mnie jak próba sił – odkładałam tę książkę, obrażałam się na nią, nie rozumiałam, jak tak można albo dlaczego, a potem wsiąkałam w nią z powrotem na wiele stron. Do następnego zgrzytu. Aż w końcu zrozumiałam – Maria Wiernikowska nie jest z tych, co uwodzą czytelnika, podsuwają gładkie słówka i zręczne zdania. Kiedy uważa, że ma rację – obwieszcza to całemu światu tonem kategorycznym, nie znoszącym sprzeciwu. Znajduję w tym tonie ślady zmęczenia i wielkiego wścieku, który także mi czasem każe wygrażać światu i ustawiać wszystkich po mojej myśli, nieważne, że tylko w mojej głowie. Od tej pory wiem, że albo przyjmę jej osobę taką, jaka jest, albo... Tylko, że odłożenie „Oczu czarnych,...”, już tak na dobre, nie wchodziło w grę. Spodobał mi się swoisty miszmasz tej bardzo osobistej, reporterskiej przygody, którą zapoczątkował przypadek i która uparcie nie chciała zakończyć się czymś znaczącym.
Maria Wiernikowska to dziennikarka, reporterka, specjalistka od konfliktów zbrojnych w najbardziej zapalnych punktach świata. Tym razem znalazła się na jednym z najstarszych szlaków pielgrzymkowych w Europie. Camino, droga św. Jakuba, prowadzi prosto do Santiago de Compostela. Ale dopiero z artykułu w gazecie turystycznej dowiaduję się, że tych szlaków jest kilka. Nie wiem, którym z nich podąża Wiernikowska, która rzadko podaje nazwy miejscowości, jeszcze rzadziej przytacza ciekawostki i nie czaruje anegdotkami. Jej codzienność to droga, mijani ludzie, krajobrazy, przydrożne noclegi, radość ze smaku pomidora i nurtujące pytanie – dlaczego kwiaty mają kolory? To wycieczki w przeszłość, historie osobiste i rodzinne, opowiadane bez skrępowania, za to czasem w trzeciej osobie dla większego dystansu. Bywa, że bez wchodzenia w szczegóły tak bardzo, że ludzie, których wspomina autorka zostają zredukowani do imienia czy inicjału. Tych fragmentów jest sporo, niektóre nawet są bardzo szczere i odważne, ale na próżno przyjdzie nam ulepić z nich jakąś spójną biografię. A jednak jako całość ta książka to ciekawa proza, chociaż momentami niełatwa i wymagająca odmiennego podejścia, niż jesteśmy przyzwyczajeni.
Oczy czarne, oczy niebieskie” nie przypominają mi żadnego innego dziennika drogi. Trudno go porównywać czy szukać punktów stycznych z jakąkolwiek książką. Pewne jest, że napisała go kobieta nietuzinkowa. Warto spojrzeć na świat jej oczami.

1 komentarz :