Made in Poland. Antologia
reporterów Dużego Formatu, wyd. Agora SA
Ten napis towarzyszył mi
przez całe dzieciństwo i nigdy nie widziałam w nim nic
nadzwyczajnego. Dopiero od czasu mojego wejścia w dorosłość stał
się czymś rzadko spotykanym, ocierającym niemal o egzotykę (raz
znalazłam go na dziecięcych kaloszach – ale święto!). Dawno go
nie widziałam, pomyślałam, patrząc na okładkę zbioru reportaży
dziennikarzy publikujących w „Dużym Formacie”, czwartkowym
dodatku „Gazety Wyborczej”. Kilka tekstów zawartych w tomie już
znałam. Część nazwisk niewiele mi mówiła, inne sporo, chociaż
okazało się, że kojarzę je, niesłusznie, tylko z jedną
określoną tematyką. Najbardziej zaskoczyło mnie szerokie spektrum
tematów poruszanych w reportażach. Po „Made in Poland” mam
wrażenie, że nie ma sprawy, o której nie można by napisać w
reportażu, ludzi, których nie można by wysłuchać i popatrzeć na
świat ich oczyma, bez względu na to czy będzie to tak
kontrowersyjna postać jak Aleksander Gudzowaty, czy chłopaki bez
perspektyw z łódzkich Bałut. Opis osobistego doświadczenia może
przybliżyć problem honorowych zabójstw tureckich i kurdyjskich
dziewcząt z tradycyjnych rodzin (np. za wysłanie sms-a), a także
pokazać upadek przemysłu włókienniczego w Żyrardowie. Bywa, że
reportaż staje się swoistym wehikułem czasu, a jego autor –
detektywem badającym, dlaczego w PRL-u brakowało papieru
toaletowego, jak to bywało z książkami skarg i wniosków, ale
także sygnalizującym istnienie do dziś niewyjaśnionych przypadków
śmierci działaczy związkowych. Są w tym zbiorze teksty, które -
aktualne w chwili powstania - czytane obecnie stają się znakiem
czasów, w których je pisano (jak ten o masowej fali zwolnień
wysoko wykwalifikowanej kadry menedżerskiej). Oraz takie, które
nigdy się nie starzeją, jak ten, który demaskuje skład
najtańszych produktów w hipermarketach.
Po lekturze „Made in
Poland” widzę, że reportaże nie tylko mogą prowokować pytania
(choćby o rozumienie sztuki współczesnej), ale same w sobie
stanowią sztukę, jeśli wziąć pod uwagę ich styl, rozłożenie
poszczególnych elementów, wreszcie sposób, w jaki zostają
wprowadzone do tekstu poszczególne postacie oraz jak zostaje
zarysowane dane zagadnienie. I tak „Chłopcy z motylkami” Jacka
Hugo-Badera zaczynają się od wściekłości autora, którego syn
został kilkakrotnie napadnięty i obrabowany. A szybko przeradzają
w studium przemocy kierowanej przez młodocianych wobec bogatszych,
nie tylko materialnie rówieśników. W pewnym momencie złość
ustępuje współczuciu, a szukanie przyczyn przeradza się w
poradnik, jak zachować się na ulicy. W oczach Beaty Pawlak stacje
drogi krzyżowej w Jerozolimie stają się pretekstem do pisania w
intrygujący sposób o niełatwej historii tego miasta, o konflikcie
izraelsko-palestyńskim, współżyciu różnych grup chrześcijan i
o osobie samego Jezusa. I jeszcze – podczas czytania o opętaniach
i egzorcyzmach miałam ciarki na plecach. Brr!
Teksty w „Made in
Poland” są świetne, różnorodne, a przede wszystkim ciekawe.
Przypominają, że często blisko nas toczy się życie, o którym
nie mamy pojęcia. Potrafią uchwycić komizm lub tragizm sytuacji, a
nawet naprowadzić na trop afery. Są próbą dotarcia do prawdy, tej
niedoskonałej, naznaczonej subiektywnym spojrzeniem, fascynującej,
bo pokazanej poprzez czyjś los. Zresztą na tym polega ich siła
przyciągania. Nieodparta, jak się przekonałam na własnej skórze.
Takie odniesienie do czasu w którym żyję a nie zawsze wiem jak to się dzieje w czasie rzeczywistym. Koniecznie do poczytania i pomyślenia - ile nam umyka?
OdpowiedzUsuńmam takie samo odczucie. dopiero, gdy czytam o jakiś zjawiskach czy zdarzeniach, one się dla mnie zaczynają.
Usuń