wtorek, 13 sierpnia 2013

Made in Poland. Antologia reporterów Dużego Formatu




Made in Poland. Antologia reporterów Dużego Formatu, wyd. Agora SA

Ten napis towarzyszył mi przez całe dzieciństwo i nigdy nie widziałam w nim nic nadzwyczajnego. Dopiero od czasu mojego wejścia w dorosłość stał się czymś rzadko spotykanym, ocierającym niemal o egzotykę (raz znalazłam go na dziecięcych kaloszach – ale święto!). Dawno go nie widziałam, pomyślałam, patrząc na okładkę zbioru reportaży dziennikarzy publikujących w „Dużym Formacie”, czwartkowym dodatku „Gazety Wyborczej”. Kilka tekstów zawartych w tomie już znałam. Część nazwisk niewiele mi mówiła, inne sporo, chociaż okazało się, że kojarzę je, niesłusznie, tylko z jedną określoną tematyką. Najbardziej zaskoczyło mnie szerokie spektrum tematów poruszanych w reportażach. Po „Made in Poland” mam wrażenie, że nie ma sprawy, o której nie można by napisać w reportażu, ludzi, których nie można by wysłuchać i popatrzeć na świat ich oczyma, bez względu na to czy będzie to tak kontrowersyjna postać jak Aleksander Gudzowaty, czy chłopaki bez perspektyw z łódzkich Bałut. Opis osobistego doświadczenia może przybliżyć problem honorowych zabójstw tureckich i kurdyjskich dziewcząt z tradycyjnych rodzin (np. za wysłanie sms-a), a także pokazać upadek przemysłu włókienniczego w Żyrardowie. Bywa, że reportaż staje się swoistym wehikułem czasu, a jego autor – detektywem badającym, dlaczego w PRL-u brakowało papieru toaletowego, jak to bywało z książkami skarg i wniosków, ale także sygnalizującym istnienie do dziś niewyjaśnionych przypadków śmierci działaczy związkowych. Są w tym zbiorze teksty, które - aktualne w chwili powstania - czytane obecnie stają się znakiem czasów, w których je pisano (jak ten o masowej fali zwolnień wysoko wykwalifikowanej kadry menedżerskiej). Oraz takie, które nigdy się nie starzeją, jak ten, który demaskuje skład najtańszych produktów w hipermarketach.
Po lekturze „Made in Poland” widzę, że reportaże nie tylko mogą prowokować pytania (choćby o rozumienie sztuki współczesnej), ale same w sobie stanowią sztukę, jeśli wziąć pod uwagę ich styl, rozłożenie poszczególnych elementów, wreszcie sposób, w jaki zostają wprowadzone do tekstu poszczególne postacie oraz jak zostaje zarysowane dane zagadnienie. I tak „Chłopcy z motylkami” Jacka Hugo-Badera zaczynają się od wściekłości autora, którego syn został kilkakrotnie napadnięty i obrabowany. A szybko przeradzają w studium przemocy kierowanej przez młodocianych wobec bogatszych, nie tylko materialnie rówieśników. W pewnym momencie złość ustępuje współczuciu, a szukanie przyczyn przeradza się w poradnik, jak zachować się na ulicy. W oczach Beaty Pawlak stacje drogi krzyżowej w Jerozolimie stają się pretekstem do pisania w intrygujący sposób o niełatwej historii tego miasta, o konflikcie izraelsko-palestyńskim, współżyciu różnych grup chrześcijan i o osobie samego Jezusa. I jeszcze – podczas czytania o opętaniach i egzorcyzmach miałam ciarki na plecach. Brr!
Teksty w „Made in Poland” są świetne, różnorodne, a przede wszystkim ciekawe. Przypominają, że często blisko nas toczy się życie, o którym nie mamy pojęcia. Potrafią uchwycić komizm lub tragizm sytuacji, a nawet naprowadzić na trop afery. Są próbą dotarcia do prawdy, tej niedoskonałej, naznaczonej subiektywnym spojrzeniem, fascynującej, bo pokazanej poprzez czyjś los. Zresztą na tym polega ich siła przyciągania. Nieodparta, jak się przekonałam na własnej skórze.

2 komentarze :

  1. Takie odniesienie do czasu w którym żyję a nie zawsze wiem jak to się dzieje w czasie rzeczywistym. Koniecznie do poczytania i pomyślenia - ile nam umyka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam takie samo odczucie. dopiero, gdy czytam o jakiś zjawiskach czy zdarzeniach, one się dla mnie zaczynają.

      Usuń