środa, 13 lutego 2013

Mo Yan, Zmiany



Mo Yan, Zmiany, tłum. Agnieszka Walulik, wyd. W.A.B

Moje pierwsze zetknięcie z twórczością Mo Yana, laureata zeszłorocznej Nagrody Nobla, było późne i nie dotyczyło żadnej z jego sztandarowych, obsypanych nagrodami powieści. „Zmiany” to niewielka książeczka, objętościowo skromna, zgrabnie przykrojona, rodzaj nietypowej autobiografii (dlaczego nietypowej? – o tym za chwilę). A i tak Mo Yan dał mi się poznać jako twórca świadomy, zręcznie unikający fałszu i nadmiaru detali. Jako doskonały prozaik, który nie pozwala ponosić się słowom, ale sam prowadzi swoją historię od początku do końca.

Jeśli chodzi o wątki autobiograficzne, Mo Yan okazuje się być powściągliwym pisarzem. Pamięć do szczegółów ma znakomitą, a jednak nie zdradza wszystkiego ze swojej przeszłości, zwłaszcza gdy chodzi o sprawy głęboko osobiste i intymne. Nie ma też w zwyczaju oceniać, dzielić się wnioskami ze swoich rozważań, piętnować coś czy chwalić. Widać, że starannie przemyślał, które zdarzenia staną się podstawą jego książki. Nie powinniśmy się zatem spodziewać, że „Zmiany” dostarczą nam faktów, które obejmują to, co zazwyczaj uważamy za najważniejsze dla każdego człowieka. Począwszy od dnia narodzin, opisów członków najbliższej rodziny czy – co mogłoby być dla nas szczególnie interesujące jako czytelników z Zachodu - wpływu, jaki na bieg ich życia miała rewolucja i towarzysz Mao. Owszem, i takie informacje znajdziemy w tekście, ale podane są one subtelnie, jakby mimochodem, podczas gdy na plan pierwszy wysuwają się zupełnie inne wydarzenia i osoby. Wśród nich najważniejsi wydają się być znajomi ze szkoły – piękna Lu Wenli oraz obrotny He Zhiwu. Znaczącą postacią, chociaż już drugoplanową, jest także ojciec dziewczyny, kierowca radzieckiej ciężarówki GAZ 51, pamiętającej jeszcze wojnę w Korei i będącej jedynym autem w wiosce.

Tytułowe „Zmiany” Mo Yana dotyczą coraz lepszych warunków życia i materialnych objawów gospodarczego podźwignięcia się Chin. Tego typu wzmianki pojawiają się w opowieści narratora w sposób naturalny, a przedstawione są z punktu widzenia człowieka z biednej, wiejskiej rodziny, która do uprawy roli jeszcze w latach 80. używała motyk zamiast maszyn rolniczych. Nic dziwnego, że takich ludzi mogła olśnić automatyczna maszyna do lepienia pierożków, a stara ciężarówka z demobilu była dla nich oznaką wysokiego statusu społecznego.

Narrator Mo Yana, jego alter ego, przeżywa swoje wzloty i upadki, marzy o tym, by wyrwać się ze swojej prowincjonalnej wsi, zrobić karierę i tak właśnie odwdzięczyć się rodzicom. Skrupulatnie korzysta z każdej nadającej się okazji. Rozpacza, gdy los zdaje się mu nie sprzyjać. Gdy w końcu osiąga upragniony awans społeczny, okazuje się, że upływ lat nie zmienił tylko jednego – mentalności samych Chińczyków. Ostatnia scena uświadomiła mi wyraźnie, jak bardzo bohaterowie Mo Yana są zależni od innych. Nie brak im talentów ani odwagi, ale bywają bardzo praktyczni w doborze przyjaciół, a nawet współmałżonków. Będę jednak sprawiedliwa – w „Zmianach” nie brakuje też zwykłej ludzkiej życzliwości. Ot, kulturowa zagwozdka!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz