Alexandra Salmela, 27,
czyli śmierć tworzy artystę, tłum. Iwona Kiuru, Seria z miotłą,
wyd. W.A.B.
„27, czyli śmierć tworzy artystę” jest książką równie zaskakująca w formie, co w treści. Napisana przez Słowaczkę w języku fińskim opowiada właśnie o... Słowaczce, studentce filologii fińskiej, która wyjeżdża do Finlandii. Oficjalnie po to, by szukać ducha fińskiej poezji i zbierać materiały do pracy naukowej. Przy okazji Angie spodziewa się znaleźć tu twórczy klimat, który pomoże jej napisać dzieło życia. Domek, w którym ma mieszkać, uczyć się i pisać zamieszkuje pewna rodzina, dlatego studentka zajmuje stojącą obok saunę. Nie jest to jednak powieść o zderzeniu kultur i tożsamości, która krystalizuje się w innych, bliższych naturze warunkach. Moim zdaniem opowiada o rolach, których podejmujemy się mniej lub bardziej świadomie, a potem próbujemy z różnym skutkiem im sprostać. Proza Salmeli jest prześmiewcza i demaskatorska. Jej bohaterowie żyją złudzeniami, a pisarka nie waha się wskazać palcem, co tak naprawdę kryje się za ich życiowymi wyborami. I tak wyjazd Angie (która nawet imię ma fałszywe) ma ją przede wszystkim uwolnić od konieczności podejmowania dorosłych decyzji, od uzasadnionych pretensji bliskich i od spojrzenia prawdzie w twarz, że w wieku 27 lat nie osiągnęła niczego i jako artystka, i jako studentka. Ta dziewczyna zdumiewa swoim absurdalnym pomysłem na zdobycie pośmiertnej sławy (koniecznie przed 28 urodzinami!). Wciąż miota się pomiędzy jednym pomysłem a drugim, próbuje zastnieć w krajowych mediach i czeka na propozycje pracy. A przy okazji podgląda swoich fińskich gospodarzy.
Pojawienie się Angie w
ich niewielkim, hermetycznym światku wywołuje zmiany, których ona
sama ani się nie spodziewa, ani ich nie pożąda. W małżeństwie
zaczętym od niezobowiązującego seksu i przypadkowej ciąży
pojawia się coraz więcej pęknięć. Sielskie, ekologiczne życie w
lesie tak naprawdę spowodowane jest kiepską sytuacją materialną
rodziny, nie ideałami. Przaśna codzienność wypełniona
obowiązkami rodzicielskimi nijak się ma do chęci zapomnienia o
odpowiedzialności i wyrwania w świat.
Raz po raz stykamy się z
punktem widzenia Angie, jej gospodarzy albo Kasandry - bezlitosnej i
pogardliwej wobec wszystkich dorosłych. Głos ma również
Prosiaczek, pluszowa zabawka najmłodszego z dziecięcych bohaterów,
która daje nam znać, że - pomimo tego, co dzieje się między
dorosłymi - świat w oczach dziecka jest ekscytującym i bezpiecznym
miejscem, w którym dzieją się tylko rzeczy dobre, choć czasem
niezrozumiałe. Ta naiwna radość jest czymś nietykalnym dla
rodziców dzieci, Angie, a nawet złośliwej Kasandry.
„27,...” to książka,
która prowokuje. Niekiedy bywa okrutna, a często śmieszna w
zależności od tego, z którym narratorem mamy do czynienia. Salmela
stawia poważne pytania, jednocześnie puszczając do nas oko. I
właśnie nam, czytelnikom, pozostawia szukanie odpowiedzi. Jedno
jest pewne – przed życiem można się schować nawet w leśnej
głuszy, a ono i tak nas tam dopadnie.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu W.A.B.
ciekawy vlog, będę tu zaglądał :-)
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa :) zapraszam :)
UsuńZapraszamy do zapoznania się z informacją:
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-moli-ksiazkowych.blogspot.com/2013/01/szukamy-tworcow-tresci.html