czwartek, 23 sierpnia 2012

Kopciuszek zbuntowany




Stefan Zweig, Dziewczyna z poczty, seria Nowy Kanon, wyd. W.A.B.

Dotąd z twórczością Stefana Zweiga miałam do czynienia tylko raz. Biografia o Marii Antoninie wzbudziła we mnie współczucie wobec francuskiej królowej, która w oczach poddanych stała się usposobieniem zbytku i zła. Podczas gdy Zweig dostrzegał w niej młodziutką, przestraszoną dziewczynę, zmuszoną do dorastania w niesprzyjającym jej środowisku, niesłusznie obwinianą za brak następcy tronu. „Dziewczyna z poczty” to fikcja, ale jej ramy czasowe i psychologiczna wiarygodność nie pozwalają na obojętność. Wymagają tej samej powagi, co wydarzenia autentyczne, a pisarskie rzemiosło Zweiga ułatwia to zadanie. Ponadto, wnioskując z posłowia autorstwa Tomasza Małyszka, pisarz również doświadczył podobnego odrzucenia, które stało się udziałem jego bohaterów.

Nie spodziewałam się, że w trakcie lektury „Dziewczyny z poczty” będę wstrzymywać oddech i czuć uścisk serca, myśląc o doli Christine Hoflehner. Że pełen uczuć ton tej książki - tak inny od współczesnej powściągliwości - przestanie mi przeszkadzać, a nawet w prost przeciwnie – będzie doskonale pasował do buntu wobec świata, który takim, jak Christine i Ferdinand zabiera wszelką możliwość czerpania z niego garściami i kierowania losem według własnego uznania. Ta emocjonalność mogłaby nawet bardziej pasować do romansu, ale „Dziewczynie z poczty” daleko do tego gatunku prozy. Zamiast miłość stykamy się w niej z wyobcowaniem, frustracją oraz uczuciem postawienia pod ścianą, skąd krok w jakimkolwiek kierunku jest niemożliwy. Dwójkę bohaterów łączy nie tyle namiętność, co wzajemne zrozumienie i rodzaj przymierza wobec nieprzychylnego im świata.

Christine i Ferdinand to przedstawiciele straconego pokolenia, którego najlepsze lata przypadły na czas pierwszej wojny światowej. Jednak to nie utrata młodości wywołuje ich gniew. Zmiany polityczne i ekonomiczne zepchnęły ich na margines, do miejsca, z którego nie wyzwolą ich ani najlepsze chęci, ani najcięższa praca. Życie na granicy nędzy i zależność od innych, zwłaszcza od państwa i biurokracji, budzi w nich i wściekłość, i rozpacz. Wywołuje upokorzenie i bezsilność. Tym silniejsze, że tuż obok żyją inni, tak samo oddychający i chodzący, a jednak swobodni w kierowaniu własnym życiem i nie zmuszani odmawiać sobie najdrobniejszej błahostki czy rozrywki. To ludzie o odpowiednich posadach bądź rodowych fortunach, ci, którym los nie odebrał wszystkiego i nie pozostawił na poboczu jak niepotrzebnego rupiecia.

Bohaterami Zweiga nie są ludzie o roszczeniowej postawie bez pokrycia. Odarci ze złudzeń, widzą swoje położenie z przenikliwością, która przyprawia ich o gorycz. Dla Christine życiową lekcją okazał się pobyt w hotelu na zaproszenie bogatej krewnej. Miła i ekscytująca z początku wizyta otworzyła jej oczy na własną pozycję i dalsze perspektywy. Ferdinand stracił złudzenia co do swojej przyszłości, kiedy okazało się, że nie będzie mógł dokończyć przerwanych wojną studiów, a jego nabyte na Syberii kalectwo, ba, nawet obywatelstwo! zostały zakwestionowane przez urzędy.

W czasach, gdy znalezienie pracy nie jest czymś oczywistym, a dobre wykształcenie przestało być furtką do sukcesu, wymowa „Dziewczyny z poczty” pozostaje boleśnie aktualna. Gdyby Stefan Zweig Zweig żył w naszych czasach, jego bohaterowie byliby pokoleniem żyjącym za tysiąc złotych/euro miesięcznie, zatrudnianym na „śmieciowych” umowach lub poniżej swoich kwalifikacji. „Dziewczyna z poczty” jest krzykiem rozpaczy, który ma ponadczasową siłę poruszania. Jest głosem tych wszystkich, których życie upływa od wypłaty do wypłaty, pełne niezbędnych wydatków i wyrzeczeń, bez nadziei na zmianę. Słusznie znalazła się w Nowym Kanonie.

Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz