środa, 8 sierpnia 2012
JaponoPolka
Anna Ikeda, Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji, seria Terra incognita, wyd. W.A.B.
Dlaczego warto sięgnąć po kolejną pozycję o egzotycznej Japonii? Powodów jest kilka. Anna Ikeda – poprzez małżeństwo członkini japońskiej rodziny – może nam więcej powiedzieć na jej temat, tkwiąc w sieci nieuniknionych, rodzinnych i dobrosąsiedzkich powiązań. Jako „pełnoetatowa” mieszkanka Japonii doświadcza tych samych udogodnień i uciążliwości, co przeciętny Japończyk. Ba, ona sama uważa, że jej cudzoziemskie pochodzenie częściej ułatwia jej życie niż przeszkadza (w końcu czego się można spodziewać po niewychowanej w japoński, czyli w jedyny słuszny sposób gaijince?!). Autorka ponadto mieszka daleko od Tokio, Osaki, Kioto i innych miejsc, o których przeciętny Europejczyk ma jeszcze jako takie pojęcie i które obowiązkowo zwiedziłby podczas wycieczki po Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie wiedziałby jednak, że w prefekturze Tochigi, na północy wyspy Honsiu, znajdują się przepiękne lasy, góry i jeziora oraz niezwykłe, wpisane na listę UNESCO kompleksy świątyń, wypełnione wielobarwnym tłumem podczas świątecznych parad. Gdy jeszcze dodamy do tego pełen swady język oraz ironiczne poczucie humoru, które jest skierowane zarówno na japońską rzeczywistość, jak i osobę autorki, a także zapewnienie, że nie jest to obiektywna relacja, tylko opis jej prywatnego życia w Japonii – w rezultacie otrzymujemy książkę szczerą, subiektywną, często dowcipną, w której nie brak i zachwytu, i zdrowego dystansu. A te odnoszą się do różnych aspektów japońskiego stylu bycia.
Anna Ikeda zaprasza nas na nieprzetarte przez turystów szlaki. Dzięki niej usłyszymy po raz pierwszy o powszechnych na ulicach japońskiej prowincji urządzeniach do oczyszczania ryżu. I dowiemy się, jakiej tradycyjnej potrawy nie zjedzą nawet bezpańskie koty. A także dlaczego podjęcie pracy w buddyjskich przedszkolach to śmiertelna pułapka dla nauczyciela przyzwyczajonego do dyscypliny oraz ile lat zdobywał szczyt pewnej świętej góry bardzo ważny dla historii miasta Nikko mnich. Autorka nie poszukuje sensacji, docenia to, co jest dobrego w Japonii, jednak bez ulegania bałwochwalczym zachwytom i dostosowywaniu się na siłę. W jej książce jest miejsce i dla kawiarni z kotami, i dla mało znanego Muzeum Oświęcimia. A także dla całej prawdy o japońskich przyjaciółkach i ceremoniach ślubnych. Znajdziemy w niej nawet podaną dokładnie co do kilometra odległość do najbliższego supermarketu od domu autorki (co wbrew pozorom nie jest banalną informacją, szczególnie zimą). Anna Ikeda czerpie z własnego doświadczenia, a my kibicujemy jej, gdy stara się sprostać wymogom japońskiej uprzejmości, skrajnym warunkom pogodowym czy humorom teściowej.
To właśnie osobiste spojrzenie oraz zwrócenie uwagi nie tylko na atrakcje turystyczne sprawiają, że „Życie jak w Tochigi” czyta się z tak dużym zaciekawieniem i przyjemnością. Anna Ikeda z jednej strony dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami jako osoba z zewnątrz, z drugiej – w otoczeniu pełnym babć, cioć i innych członków rodziny męża - ma wgląd w sprawy niedostępne przypadkowemu przybyszowi z Europy. Choćby takim, jak związek japońskiej prababci z samym cesarzem!
Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
może być interesująca i przeczytam, choć wolałabym baaardzo pojechać a tym czasem trzeba czytać.
OdpowiedzUsuń