poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Gniew, który nie przemija
Yrsa Sigurđardóttir, Pamiętam cię, wyd. Muza
Bardzo dobra, ocierająca o zaświaty powieść o ludzkiej krzywdzie i wielkim gniewie, który nie ustaje w momencie śmierci. O nieubłaganej żądzy zemsty, która wzmaga się z upływem lat i niszczy wszystkich bez względu na skruchę, żal czy niewinność. Fani gatunku będą na pewno usatysfakcjonowani, a ci, którzy dotąd od horrorów raczej stronili, mają okazję się do nich przekonać. Niemniej moim zdaniem jakość tej książki i jej mroczniejsza z każdym rozdziałem atmosfera wynikają z doświadczenia Yrsy Sigurđardóttir przede wszystkim jako pisarki kryminałów. Stąd wątki, które na początku jednoznacznie kojarzą się z tym gatunkiem: dotyczące zaginionych ludzi – dorosłych i dzieci, śmierci, która w krótkim czasie spotyka byłych uczniów z tej samej klasy czy policyjnego śledztwa, do którego zaproszony jest jako specjalista psychiatra Freyr.
Pisarstwo tej wywodzącej się z Islandii autorki ma wiele zalet – starannie przemyślaną fabułę, bohaterów nieustępliwie wiążących ze sobą fakty i kierujących się logiką. Ich zdrowy rozsądek bywa często poddawany niełatwym próbom. A Sigurđardóttir potrafi znakomicie oddać psychikę człowieka, który nie dopuszcza do siebie dziwnych, zagadkowych zjawisk i który w każdej takiej sytuacji stara się znaleźć rozumowe wytłumaczenie. W przypadku „Pamiętam cię” powieści, która jest horrorem, granica między normalnością a trudno wytłumaczalnymi zjawiskami jest jeszcze bardziej zachwiana niż w kryminałach tej islandzkiej pisarki. Tam „dziwność” zostaje w końcu okiełznana, a jej przyczyny znajdują wyjaśnienie. Zaś w przypadku „Pamiętam cię” nigdy nie wiemy, w którym kierunku poprowadzi nas dany wątek; w dodatku konwencja horroru nie zakłada pełnego „happy endu”. Pisarka stopniowo wprowadza coraz więcej niesamowitości w fabułę, oswajając nas z nieuchronnie zbliżającą się grozą. Zdewastowane przez nieznanego wandala przedszkole i samobójcza śmierć starszej pani nie zapowiadają historii, której źródło tkwi w wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, a na dodatek jej bohaterem jest... duch!
Fabuła dłuższy czas biegnie dwutorowo. Śledzimy zatem losy psychiatry, którego dziecko zaginęło bez śladu podczas zabawy w chowanego, oraz pewnego małżeństwa, które razem z przyjaciółką wyrusza na odwiedzaną tylko latem przez turystów wyspę, by wyremontować stary dom i zamienić go w schronisko. Nic nie wskazuje na to, by ścieżki życiowe tych osób wcześniej się przecięły, by Gardar, Katrin i Lif spotkali się już z lekarzem Freyrem i mieli jakikolwiek związek z jego synkiem Bennim. A jednak w kulminacyjnym momencie Yrsa Sigurđardóttir zaskoczy nas swoją umiejętnością wiązania wydawałoby się odległych od siebie wątków.
Nowa powieść Sigurđardóttir to także kolejna odsłona życia na Islandii – z jej trudną z powodu warunków naturalnych przeszłością oraz teraźniejszością, która po krachu finansowym stawia przed Islandczykami nowe wyzwania. Całość czyta się bardzo dobrze, nawet pomimo pewnych drobnych niezręczności w tłumaczeniu.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz