czwartek, 19 kwietnia 2012

Europa na kolanach



Giles Milton, Białe złoto, wyd. Noir sur Blanc

Giles Milton bardzo mnie zaskoczył. Po pierwsze wyborem tematu, którego się podjął. Po drugie – formą, w jaki go ujął. Tytułowe białe złoto to europejscy niewolnicy chwytani na statkach lub na stałym lądzie przez mauretańskich piratów, a następnie sprzedawani w Afryce Północnej. Hiszpanie, Włosi, Amerykanie, Holendrzy, Brytyjczycy, a nawet Islandczycy. Mężczyźni, kobiety i dzieci liczeni w setki tysięcy, a być może i w miliony, biorąc pod uwagę, że proceder ten trwał więcej niż dwa stulecia. Pochodzę z innej części Europy niż ci nieszczęśnicy, niemniej zastanawia mnie to, że nigdy nie uczyłam się ani nawet nie słyszałam o tych wydarzeniach. Tak jak o sułtanie Maroka, Mulaju Ismailu, który przewyższał współczesnego mu Króla Słońce przepychem i wizją stworzenia najpiękniejszego i największego na świecie kompleksu pałaców i ogrodów. Na pewno swoje zrobiła i przyroda. Turyści do dziś podziwiają Wersal Ludwika XIV. W Maroku trzęsienie ziemi zmiotło z powierzchni siedzibę tego nieobliczalnego, choć rządzącego skutecznie marokańskiego władcy. Ale czy to jedyna przyczyna?

Co do ujęcia tematu, to Giles Milton postawił na fakty. Bazuje wyłącznie na tym, co wyczytał w historycznych książkach i co znalazł w archiwach. Dokumenty, niepublikowane listy, relacje naocznych świadków – niewolników, dyplomatów, kupców i duchownych. Dzięki nim autorowi udało się nakreślić pełną panoramę tragicznych wypadków, które dotknęły tak wielu ludzi. Nie jest jednak hipokrytą. Na stronach jego książki pobrzmiewa współczucie, ale autor jednocześnie nie ukrywa, że w tym samym czasie trwały polowania na czarnoskórych Afrykańczyków, prowadzone zarówno przez Arabów, jak Europejczyków.

Na tle szerzej przedstawionych historycznych faktów Milton skupia się na jednej autentycznej postaci, Thomasie Pellowie z Kornwalii. Ten kilkunastoletni wyrostek wolał przygodę od nauki i już podczas pierwszego rejsu stracił wolność. I tak zaczęło się jego najeżone pułapkami życie na dworze sułtana, kolejne misje wojskowe, założenie rodziny i próby często brawurowych ucieczek. Jesteśmy przyzwyczajeni, że kiedy poznajemy jakiegoś bohatera, mamy dostęp do jego najintymniejszych chwil i myśli. W przypadku Thomasa Pellowa zachowało się dość, by uznać jego losy za niezwykłe i pełne niespodziewanych zwrotów. Niemniej są w nich siłą rzeczy luki. Barierą stał się upływ czasu oraz większa powściągliwość w ujawnianiu uczuć i przeżyć, jaka cechowała naszych przodków. A także brak tak wielu współczesnych narzędzi rozpowszechniania informacji. Milton nie zmyśla, pozostaje wierny przekazom. Wzbudza szacunek, ponieważ wybrana przez niego forma reportażu historycznego oznacza więcej pracy i być może mniejsze wzięcie u czytelnika przyzwyczajonego do łatwych treści nasyconych odpowiednią emocjonalnością i dawką pikantnych szczegółów (w końcu Thomas był nawet strażnikiem sułtańskiego haremu!).

Milton błyskotliwie łączy okruchy wiedzy i fascynująco odtwarza okres mało chwalebnej części europejskiej historii. Mimo opisów i dat jego książka dowodzi, że życie bywa bardziej nieprawdopodobne niż fikcja literacka. Niespodzianką jest już choćby to, kto ciągnął karetę Mulaja Ismaila, za co można było stracić głowę na jego dworze i jak miska mleka może wpłynąć na los całego państwa. Co było powodem pierwszego przekładu Koranu na język angielski i jak wzajemnie postrzegali się muzułmańscy i chrześcijańscy dyplomaci. Wspomniane wcześniej luki mocno pobudzają czytelniczą wyobraźnię i kierują myśli ku ważniejszym bohaterom długo po skończeniu lektury. A nie ma lepszego uznania dla książki, jak to, że nie możemy się z nią rozstać!

Za książkę dziękuję wydawnictwu Noir sur Blanc

2 komentarze :

  1. Bardzo ciekawa pozycja. Mam nadzieję w najbliższym czasie się z nią zapoznać. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorąco zachęcam, bo to rzetelna pisarska robota i bardzo ciekawa dla każdego, kto lubi historię.

    OdpowiedzUsuń