Anita Halina Janowska, Wariacje jesienne, wyd. W.A.B.
Te tytułowe wariacje jesienne powinny być raczej nazwane wariacjami miłosnymi. Ich początek wydawał mi się być zbyt niefrasobliwy i mało poważny, by poświęcać mu więcej uwagi. Trochę cierpliwości i „Wariacje ...” ujawniają cały swój wewnętrzny skarbiec.
Ludzie nie żyją w próżni, zawsze potrzebują chętnych słuchaczy i rozmówców, którym przekazują swoje myśli, spostrzeżenia i wspomnienia. Między płciami istnieje jakieś napięcie, wzajemne przyciąganie, które łatwo może przerodzić się w coś poważniejszego lub tak samo łatwo odejść w niebyt. Anita Halina Janowska z wdziękiem podejmuje tę tematykę, rozpisuje ją na pyszne dialogi, wyciąga całą esencję stosunków międzyludzkich, które opierają się na błędnym w końcu aksjomacie, że ten drugi myśli i czuje tak, jak ja.
Miejsce zdarzeń wybiera niecodzienne - Dom Pracy Twórczej w Oborach. Ci, którzy tu przyjeżdżają, przynajmniej z racji zawodu mają określone zainteresowania i sposób bycia – czytają książki, w tym swoje nawzajem, rozmawiają o nich, szukają głębszego sensu w tym, co ich otacza, a jednocześnie nadal pozostają ludźmi z krwi i kości, pełnymi namiętności, z potrzebą pokazania się i kochania.
Takimi są właśnie Henryk, narrator tej powieści, oraz Anka. Krążą wokół siebie, zarzucają różne przynęty. Anka na przykład przypomina dawny żart telefoniczny, który może się przydać Henrykowi do napisania scenariusza. Henryk w rewanżu udostępnia to, co swoim zdaniem ma najcenniejszego – listy i wyjątki z dzienników zmarłej żony, Marii. Prócz oczarowań, zaczynają się pierwsze nieporozumienia, granie na zazdrość. Wokół Anki i Henryka przewijają się także inne, odmalowane żywo osoby – cyniczny Tomasz, złośliwa, ale lojalna Bujna, emanująca seksapilem Magdalena, pan Juliusz, konkurent Henryka, oraz pani Stefania wspominająca szczęśliwe chwile z wnukiem, kiedy ten był jeszcze małym chłopcem. Podobno większość z tych postaci istnieją naprawdę.
Całość jest napisana z prostotą, w jakby niegdysiejszym stylu, który na początku wprowadził mnie w błąd, co do okresu rozgrywanej akcji. Po dwutysięcznym roku wydaje się, że ludzie wyrażają się w bardziej dosadny sposób, prześlizgują po wierzchu bez głębszego zastanowienia. „Wariacje ...” są inne. Janowska pisze z cudowną lekkością. Jej proza jest żartobliwa, gdy trzeba, by nagle zmienić front o 180 stopni, spoważnieć i zmusić do zadania sobie trudnych pytań. Bo mimo miłosnej tematyki, nie mamy wrażenia, że przyszło nam czytać łzawy romans. Śmiało można powiedzieć, że Janowska stworzyła nową kategorię literatury lekkiej, zabawnej i rzewnej, która - w przeciwieństwie do znacznej większości określanych takimi przymiotnikami książek - nie straszy pustotą. Autorka nie boi się kontrowersyjnych tematów, chętnie wykorzystuje różne formy literackie, sięga po listy, relacje, fragmenty protokołów. Na uwagę zasługuje nawet okładka – twarda, w kolorze mieniącego się błękitu z motywem kwiatowej tapety. Oby powstawało jak najwięcej takich książek!
Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz