Saira Shah, Myszoodporna kuchnia, tłum.
Łukasz Witczak, wyd. Drzewo Babel
Kilka pierwszych stron „Myszoodpornej
kuchni” sprawiło, że poczułam się, jakbym oberwała obuchem w
głowę. Nie przeczytałam wcześniej opisu na tylnej okładce, więc
nic mnie nie przygotowało na taki wstęp. Przygnębiający i
wzruszający zarazem. Powieść Sairy Shah rozpoczyna się w momencie
porodu. Anna, główna bohaterka i narratorka „Myszoodpornej
kuchni”, rodzi córkę. Niezwykłe dziecko. Jedno na milion. Ale
nie takie, jak w powieściach fantastycznych, gdzie inność jest
początkiem wspaniałej przygody. Freja przyszła bowiem na świat z
mózgiem, który nie wykształcił się prawidłowo. Nic tego nie
zmieni – ani czas, ani starania rodziców, ani żadna terapia. Jak
kochać dziecko, które zawsze pozostanie niesamodzielne i zamknięte
we własnym świecie? Jak nie kochać niemowlęcia, które na
pierwszy rzut oka niczym nie różni się od innych noworodków? Jak
zignorować głęboką, fizyczną więź między matką a dzieckiem?
Jak dalej żyć? Spełniać marzenia? Pracować?
Annie i Tobiasowi nie przychodzą do
głowy łatwe i jednoznaczne odpowiedzi na te pytania. Posunięcia
małżonków są chaotyczne, ich reakcje całkiem rozbieżne,
potrzeby – różne. Żadne z nich nie ma patentu na
najlepszego/najgorszego rodzica, chociaż to Tobias ma większy
problem z akceptacją sytuacji. Trzeba od razu zaznaczyć, że ta
historia nie jest rodzajem przewodnika podpowiadającym, jak czerpać
radość z wychowywania upośledzonego dziecka. Ani jak sobie radzić
z jego potrzebami dzień po dniu. „Myszoodprna kuchnia” jest
zapisem następujących po sobie zdarzeń, pełna rozmów i
przemyśleń. Szczerych, tchnących autentycznością, niekoniecznie
budujących czy szlachetnych, za to często trafiających w sedno.
Opisem działań pewnej rodziny, która wbrew wszystkiemu stara się
realizować swój plan na życie. Chociaż narodziny Frei tak bardzo
wpłynęły na los Anny i Tobiasa, ona sama nie jest najważniejszą
bohaterką „Myszoodpornej kuchni”. Przez powieść Sairy Shah
przewija się szereg jeszcze innych, interesujących postaci.
Niektóre są zachwycająco urocze, inne pozornie przeciętne. Podoba
mi się ich niejednoznaczność, drobiazgi, które zmieniają nasze
postrzeganie tego, kim są i jacy są. Niemniej na pierwszy plan
wysuwa się niełatwa relacja Anny z matką. Paradoksalnie dzięki
córce Anna zaczyna rozumieć, co kryje się pod absurdalnymi
żądaniami i nieracjonalnością zachowań matki.
„Myszoodporna kuchnia” należy do
tego rodzaju książek, których każda strona ma nam coś nowego i
ciekawego do powiedzenia. Nie sposób przewidzieć, jak rozwinie się
jej fabuła, więc pozostaje nam czytać ją, póki nie zatrzymamy
się na ostatniej stronie. Powieść Sairy Shah daje wrażenie
obcowania z ludźmi z krwi i kości, bardzo niedoskonałymi i zarazem
podobnymi do nas. Bo przecież każdy prędzej czy później
doświadcza chwil, gdy nie pozostaje nic poza dopasowywaniem marzeń
do rzeczywistości. Nic poza budowaniem teraźniejszości z tego, co
dostępne, z nadzieją, że się uda, że będzie niemal tak, jak to
sobie kiedyś wyobraziliśmy.
Dla mnie „Myszoodporna kuchnia” -
obok „Ru” Kim Thúy,
„Nie zapomnij mnie” Davida Sievekinga i „Żony tygrysa” Théi
Obreht, również wydanych przez Drzewo Babel – stała się jedną
z najważniejszych książek, z jakimi miałam kiedykolwiek do
czynienia. Niezapomnianą. Taką, której zakończenia nie przyjęłam
z satysfakcją, bo jestem ciekawa dalszych perypetii Anny, Tobiasa i
Frei. Może Saira Shah, której córeczka ma taką samą wadę
rozwojową jak Freja, dopisze któregoś dnia ciąg dalszy?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz