Marek Pindral, W cieniu
minaretów. Oman, wyd. Bernardinum
Z Markiem Pindralem miałam
przyjemność zetknąć się za pośrednictwem jego relacji o pobycie
w Chinach („Chiny od góry do dołu”). Poznałam więc już jego
serdeczność, dociekliwość i poczucie humoru, z którymi otwiera
się na obce kultury. Dlatego nie zdziwiłam się, gdy te same cechy
odnalazłam w jego najnowszej książce o kraju, który większości z
nas kojarzy się z hasłem w krzyżówce niż rzeczywistym miejscem na ziemi. Oman to jedno z państw Półwyspu Arabskiego, które kiedyś
czerpało swoje bogactwo ze sprzedaży drogocennego kadzidła, a
obecnie ze złóż ropy naftowej. Jego mieszkańcy są muzułmanami,
w większości konserwatywnymi ibadytami. I to właśnie islam oraz
mentalność wyznających go Omańczyków są dla autora ważniejszym
tematem aniżeli zabytki, cuda przyrody i historia tego kraju. One
też mają swoje miejsce w tej książce, ale pierwszy plan należy
do człowieka.
Z założenia „W cieniu
minaretów” nie jest przewodnikiem turystycznym (chociaż tych
brakujących faktów historycznych trochę mi szkoda) ani rodzajem
pamiętnika z podróży. Książka Marka Pindrala to zbiór celowo
wybranych, połączonych płynnie w jedną całość obserwacji
współczesnych Omańczyków i ich stosunku do własnego kraju,
obyczajowości i religii. Trzeba to podkreślić, że pokazanych
życzliwie i bez uprzedzeń, ale też bez przymykania oczu na
hipokryzję i zwykłą ignorancję. Autor nie byłby jednak sobą,
gdyby te ludzkie przywary dostrzegał wyłącznie w Omańczykach (czy
patrząc szerzej: w Arabach). Lubi powoływać się na przykłady z
polskiego podwórka, które uświadamiają, że pewne ludzkie cechy,
niekoniecznie te najlepsze, są uniwersalne. Dostrzega też różnice,
wśród których najbardziej chyba dotkliwą nie jest nawet brak
tolerancji religijnej czy nieumiejętność dyskutowania o zasadach
wiary, ale brak zainteresowania tym, co się dzieje na świecie,
innymi ludźmi i ich wartościami. Lub wręcz uznanie ich za złe.
Jak wspomniałam
wcześniej, „W cieniu minaretów. Oman” opowiada w dużej mierze
o islamie. Czytelnik znajdzie w tej książce podstawowe informacje o
tej religii i o jej wpływie na życie codzienne. Być może dla
części osób, które sięgną po ten tytuł, nie będą to
specjalnie odkrywcze fakty. Ale już na pewno arcyciekawe okażą się
uwagi, jak odmiennie są interpretowane te same religijne nakazy i
zakazy w sąsiadujących ze sobą, słynących z konserwatywności
państwach. Bywa, że to, na co przymyka się oczy w Omanie, w Arabii
Saudyjskiej może się skończyć... śmiercią przez ścięcie
mieczem!
Dużo przyjemniej czyta
się o niebotycznych kwotach, jakie można wygrać w wyścigach
wielbłądów. O arabskich wonnościach używanych także chętnie
przez mężczyzn. I o tym, że gdy pada deszcz, sprzedawca może
wyjść ze sklepu, by zatańczyć w jego strugach z radości.
Wreszcie o dotykaniu się czubkami nosów na przywitanie
(praktykowane przez panów!), co możemy zobaczyć na jednym z wielu
cudnej urody zdjęć wykonanych przez Marka Pindrala. Te fotografie
to dodatkowy atut i tak pięknie wydanej książki.
„W cieniu minaretów. Oman”
to pozycja światopoglądowa, refleksyjna. Więcej niż tylko
zbiorowisko ciekawostek, lokalnych smaczków i osobistych przygód
autora skonfrontowanego z innym stylem życia. To poszukiwanie
płaszczyzny wspólnej dla wszystkich ludzi. Oraz ciągłe pytanie –
czy ona istnieje? Czy mamy szansę tam się spotkać?
Mi "Chiny..." nie przypadły do gustu, także raczej odpuszczę, mimo że zachęcająco opisujesz.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej przejrzyj. Jest na co popatrzeć :) Co do czytania... Jeśli przy "Chinach..." styl autora nie przypadł Ci do gustu, to przy "Omanie" się on nie zmienił.
Usuń