poniedziałek, 17 marca 2014

George MacDonald Fraser, Flashman



George MacDonald Fraser, Flashman, tłum. Piotr Kuś, wyd. Zysk i S-ka

Znacie powieści Jane Austen? Harry Flashman mógłby w nich występować jako czarny charakter - żyjący ponad stan, gładko ukrywający brak skrupułów i moralności pod dobrymi manierami, a wolnych chwilach – a ma ich wiele, bo nie para się pracą! - zabawiający się z kochankami lub uwodzący panny z dobrych domów, nie przejmując się gniewem ich rodzin. „Flashman” w moim odczuciu jest odwróconą Austen, przedstawiającą ten sam świat pierwszej połowy 19. wieku, ale z punktu widzenia mężczyzny. W dodatku mężczyzny, który tylko teoretycznie wie, co to jest honor. A jednak jego przygody o skandalicznym posmaku czyta się zadziwiająco dobrze!

Być może dlatego, że Flashman wobec czytelników swoich wspomnień jest bardzo szczery – nazywa rzeczy po imieniu i nie podaje kłamliwych usprawiedliwień swojego postępowanie. Chociaż jest obdarzony inteligencją, to nie tylko ona, ale i zwykły łut szczęścia wyciąga go z niejednej opresji. Z lekkim rozbawieniem czytałam o niesamowitych (ale prawdopodobnych) zbiegach okoliczności, które tego tchórza i szubrawca uczyniły w oczach ogółu prawdziwym bohaterem. Jego losy są przykładem na to, że obecność w kręgach władzy obwieszonych medalami nikczemników lub wręcz głupców nie jest niczym tak niezwykłym, jak mogłoby nam się wydawać. Zdarzało się, że Flashman spotykał podobnych sobie podczas wojskowej kariery – np. lorda Cardigana, który oceniał żołnierzy z dowodzonego przez siebie pułku w zależności od pochodzenia, koneksji, eleganckich strojów i świetnej umiejętności jazdy na koniach, która przydawała się na paradach. Czyli niekoniecznie od tego, co jest istotne na polu bitwy.

Powiedzieć, że Harry Flashman ma specyficzny stosunek do kobiet to stanowczo za mało. Interesują go wyłącznie jako obiekty do zdobycia, nie osobowości (vide: okładka!). Z satysfakcją dodam, że zadufanego w sobie, samczego Harry'ego spotka na końcu prztyczek w nos. Zresztą opowieść o nim nie jest inną wersją „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. „Flashman” został po raz pierwszy wydany w 1969 roku i jego erotyka wpływa na wyobraźnię czytelnika na podstawie kilku zdań, a nie z soczystych opisów. Jej ciekawym uzupełnieniem są wnioski Flashmana na temat ignorancji seksualnej tzw. dam z towarzystwa, nawet mężatek (jedna z nich, na przykład, uważała ściskanie piersi przez znajomych dżentelmenów za objaw sympatii!).

George MacDonald Fraser zadbał byśmy się nie nudzili, śledząc perypetie Flashmana, który jako brytyjski oficer trafia – wbrew chęciom - do Indii, a stamtąd do Afganistanu. Łatwość, z jaką Flashman nauczył się miejscowych języków sprawiła, że wykorzystywano go do rozlicznych, również tajnych misji. Ona także pomogła mu ocalić skórę podczas rozpaczliwego odwrotu wojsk brytyjskich z Kabulu. Autor osadza akcję powieści w latach pierwszej wojny afgańsko-brytyjskiej, ale nie jest to jedyny posmak autentyzmu, z którym mamy do czynienia podczas lektury. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, a jej podstawą mają być znalezione po latach prywatne pamiętniki Harry'ego Flashmana. Jest on jednak postacią całkowicie fikcyjną, chociaż autor wykorzystał do jej stworzenia wzmianki na temat osobnika o tym samym nazwisku, pojawiające się w na poły autobiograficznej książce „Tom Brown's School Days” Thomasa Hughesa z 1857.

W rezultacie „Flashman” okazuje się powieścią przygodową, wojenną, osadzoną w historycznych realiach. Może nie od razu rzuca się to w oczy, ale ma też coś ciekawego do zaoferowania od strony obyczajowej, chociaż nie takiej, do jakiej przyzwyczaiła nas Jane Austen czy siostry Brontë. Świat mężczyzn i kobiet w „Flashmanie” dzieli niewyobrażalna przepaść, chociaż powściągliwa epoka wiktoriańska dopiero się zaczyna. Sam Flashman zauważa, że: „Było to w owych czasach typowe wśród najbardziej romantycznych kobiet. Swoich mężów i ukochanych, uczestniczących w odległych wojnach, widziały jako greckich bohaterów, a nie jako dziwkarzy i pijaków, którymi w większości byli”. (s. 263) I właśnie o jednym z tych pijaków i dziwkarzy opowiada ta książka. Wartko i emocjonująco!

3 komentarze :

  1. Mnie również książka się podobała. Świetnie, że nawiązałaś tutaj do różnic między literaturą reprezentowaną przez Bronte, czy też Austen, a tą książką :)
    Uważam tą powieść za bardzo dobre dzieło, na wysokim poziomie :) ja się uśmiałam z wielu fragmentów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że potencjalne czytelniczki (o czytelników się nie martwię) przekonają się do powieści, tak jak my. Przyznaję, że na początku byłam przerażona okładką ;)

      Usuń
  2. A ja sądziłam, że ta książka będzie nieciekawa i zrezygnowałam z przeczytania jej. A tu proszę :) Mogę już żałować.

    OdpowiedzUsuń