George R.R. Martin, Pieśń
ognia i lodu, tłum. Michał Jakuszewski, wyd. Zysk i S-ka
„Pieśń ognia i lodu”
- powszechnie nazywana od tytułu pierwszej części „Grą o tron”
- to lektura zaborcza, pochłaniająca czas, wsysająca człowieka
bez reszty niczym czarna dziura. Trzeba się od niej odrywać na
siłę, wbrew sobie. Bo tyle tomów (obecnie pięć, z czego trzy
ostatnie składają się z dwóch części) oznacza za każdym razem
pobyt w niezwykle złożonym narracyjnie świecie oraz... kilkaset
stron lektury! Dla tych, którzy z racji dorosłości nie mogą już
liczyć na ferie i wakacje, wybór między wymogami codzienności a
przyjemnościami płynącymi z czytania może być kłopotliwy.
Dlaczego? Mogę Wam napisać, jak to wygląda z mojej strony.
Wieloaspektowość
powieściowej rzeczywistości, jej żelazna logika i poziom intryg, w
które są uwikłani bohaterowie George'a R.R. Martina - to właśnie
to, co podbiło mnie jako czytelnika bez reszty! Chociaż wcześniej
zarzekałam się, że jeśli wszyscy czytają jego książki, to ja
już niekoniecznie muszę. Popularność tego tytułu wydawał mi się
podejrzana, węszyłam w niej spisek marketingowców. Opowieść o
walce o władzę i próbach przetrwania mimo chaosu wojny i dworskich
knowań – obroniła się sama. Zadecydował oczywiście przypadek.
Bezsenna noc i powtórka wszystkich odcinków serialu ostatniego,
trzeciego sezonu. Nieważne, że oglądanie zaczęłam w połowie
emisji. Tym większa była potrzeba, by wyjaśnić mniej zrozumiałe
wątki, dowiedzieć się, jak niektóre osoby znalazły się w tym, a
nie innym położeniu. I tak sięgnęłam po pierwszy tom, potem
kolejne.
Akcja „Pieśni lodu i
ognia” rozgrywa się w fikcyjnej krainie Westeros oraz po drugiej
stronie morza, na lądzie będącym siedzibą starożytnych,
częściowo podupadłych cywilizacji oraz koczowniczych ludów.
Westeros jest bardziej swojskie, przypomina średniowieczną Europę
z jej turniejami, systemem feudalnym, niełatwą drogą do
szlachectwa dla nisko urodzonych czy braniem dzieci wrogów na
zakładników. To podobieństwo jest ponoć celowe, a szczególną
inspiracją dla autora była tocząca się w 15. wiecznej Anglii,
trwająca trzydzieści lat wojna domowa, tzw. Wojna Dwóch Róż (od
herbów rywalizujących rodów).
Jednak to, w czym George
R.R. Martin okazał się najlepszy, to wierne oddanie ludzkiej
natury. Martin nie umniejsza właściwej naszemu gatunkowi żądzy
władzy, fatalnych skutków wybujałych ambicji, upodobań do knowań
i politycznych rozgrywek, w których co bardziej prostolinijni mają
niewielkie szanse. Na szczęście wprowadza do akcji dość
przyzwoitych, choć niedoskonałych bohaterów. Do tego pokazuje
szeroką panoramę kraju objętego wojną z ich osobistej
perspektywy. Mnogość wątków i postaci potrafią oszołomić, ale,
o dziwo, okazuje się, że bez problemu można się w nich rozeznać.
Warto wspomnieć, że Martin jako pisarz rezygnuje z literackiej
nieśmiertelności swoich narratorów. Jesteśmy przyzwyczajeni, że
w powieściach mogą zginąć wszyscy, tylko nie główny bohater,
ale ta reguła nie ma zastosowania w „Sadze ognia i lodu”. A to
wprowadza pewien element niepewności i niepokoju o los niektórych
osób, zwłaszcza ulubieńców (ja mam ich trójkę: Aryę, Daenerys
i Tyriona). Przy tym wszystkim fantastyczny sztafaż powieści - w
postaci nieistniejących naprawdę krain, ludów, ich tradycji oraz
historii, a nawet warunków klimatycznych (pory roku mogą trwać
nawet wiele lat) plus smoki i złowrogie istoty zza Wielkiego Muru
wybudowanego na północy – jest właściwie dodatkiem do wartkiej
narracji, chociaż muszę przyznać, że świetnie wykorzystanym i
przekonującym.
I powiedzcie, jak mając
taką historię pod ręką, robić zakupy, sprzątać, odpytać
dziecko z lekcji albo chociaż poczytać coś innego? Bywa ciężko...
Cykl „Pieśń ognia i
lodu” składa się z następujących tomów:
- Gra o tron
- Starcie królów
- Nawałnica mieczy. Stal
i śnieg
- Nawałnica mieczy. Krew
i złoto
- Uczta dla wron. Cienie
śmierci
- Uczta dla wron. Sieć
spisków
- Taniec ze smokami. Część
I
- Taniec ze smokami. Część
II
Kolejne dwa tomy są w
przygotowaniu.
PS. Jedyny minus książki
to kiczowate okładki pierwszych części, ale wiem, że wydawca przygotował także
inną, bardziej cieszącą oko edycję.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz