czwartek, 17 marca 2016

Małgorzata Saramonowicz, Xięgi Nefasa. Trygław, władca losu



Małgorzata Saramonowicz, Xięgi Nefasa. Trygław, władca losu, wyd. Znak

W najnowszej powieści Saramonowicz odżywa konflikt dwóch braci z rodu Piastów o pierwszeństwo i przywództwo. Rywalizacja między starszym, ale pochodzącym z nieprawego łoża Zbigniewem a młodszym Bolesławem, którego znamy jako Krzywoustego. „Xięgi Nefasa” to udany przykład wykorzystania rodzimych dziejów w literaturze popularnej dzięki przemyślanej strategii autorki.

Xięgi Nefasa” budzą uczucie grozy, przerażają, niekiedy wręcz wywołują odrazę. W tej powieści duże znaczenie ma wiedza tajemna, magia, dawne rytuały, ale to nie one są źródłem okropności wywołujących tak mocny efekt. Wręcz przeciwnie. Małgorzata Saramonowicz wykorzystuje nadprzyrodzone elementy lekką ręką, nie tłumaczy ich przyczyny ani pochodzenia. Nie kreuje też czarodziejskich istot. Zamiast tego luźno podchodzi do historycznych faktów, a za punkt wyjścia stawia współzawodnictwo synów Władysława Hermana w sprawach alkowy i potrzeby spłodzenia męskiego potomka.

Średniowieczna Polska według autorki to ogromne dzikie puszcze, nieliczne gospody, tępione mieczem, ale wciąż prężnie trzymające się pogaństwo. Poznajemy ją za pośrednictwem Nefasa, wiernego sługi Bolesława, człowieka wykształconego o niejasnym pochodzeniu, cudzoziemca, którego łatwo skojarzyć z Gallem Anonimem, autorem pierwszej polskiej kroniki. Nefas spogląda wstecz na dramatyczne wydarzenia związane z narodzinami trójki dzieci, którymi poprzysiągł się opiekować, a z których jedno zostało przeznaczone do objęcia tronu. Nefas powoli zapisuje strony kroniki i jednocześnie raczy nas prawdziwą wersją wydarzeń. To właśnie ona jest pełna okropieństw i okrucieństwa odbiegających od oficjalnego przekazu.

Fantasy Małgorzaty Saramonowicz jest z gruntu nierozrywkowa i nie nazwałbym jej ani lekką, ani przyjemną. Napisana dość prostym stylem, z bohaterami zaznaczonymi grubą kreską całkiem nieoczekiwanie kieruje myśli w stronę ludzkiej natury i tego, co ludzie są w stanie uczynić z żądzy władzy, dumy i ambicji. To tylko momenty, ale takie, że trudno je wyrzucić z pamięci. Aż mnie korci, by dowiedzieć się, czy są one owocem wyobraźni pisarki czy znalazła je w przekazach historycznych? Te sceny i związana z nimi niepewność, co do ich prawdziwości, dodają lekturze smaczku. Bez nich byłaby to mało udana i nudna powieść. Podoba mi się, że Małgorzata Saramonowicz wybrała nieszablonowy - jak na powieść zaliczaną do fantastyki - sposób, by wstrząsnąć czytelnikami. Jest bardziej wiarygodny i zwracający uwagę niż opisy starodawnych obrzędów, których znaczenia nie znamy i których nie jesteśmy w stanie odtworzyć, choć kilka okruchów słowiańskich wierzeń zaadaptowało chrześcijaństwo.

W świetle tego być może nie ma większego znaczenia to, że autorce zdarzyło się popełnić błąd jeszcze na samym początku. Najpierw narrator jej powieści, Nefas, podkreśla, jak rzadka w tamtych czasach, nawet na dworze Bolesława była umiejętność pisania i czytania. Po czym wspomina, jak to jego książę wysłał list (!) do kapłanów Trygława. Ciekawe, w jakim alfabecie/języku był napisany? Ale to już moje czepialstwo. Poza tym polecam, choćby dla ciekawości, by zobaczyć, co może być bardziej złowrogiego od dziwożon, mamun i utopców. Których w „Xięgach Nefasa” nie znajdziecie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz