Małgorzata Szumska,
Zielona sukienka. Przez Rosję i Kazachstan śladami rodzinnej
historii, wyd. Znak Literanova
Małgorzata Szumska
ruszyła na wschód. Wypiła morze samogonu, a przy tym poznała
wielu serdecznych ludzi i kilkoro takich, których należy się
strzec. Odnalazła nie tylko przyjaciółkę swojej babci, ale nawet
dom, w którym ta mieszkała przed sześćdziesięciu laty. Brała
udział w szamańskich rytuałach nad Bajkałem, a Rosjanka czytająca
sny wyjaśniła jej, jak powinna dalej kierować swoim życiem.
Natomiast w Kazachstanie ubolewano, że „niestety ma męża”.
Najważniejsze jednak, co Szumska zyskała. Jeszcze większą
bliskość z dziadkami i głębsze zrozumienie ich niełatwych losów.
Podróż autorki do Rosji i Kazachstanu nie była poszukiwaniem
silnych emocji i niecodziennych przeżyć, które może zapewnić
„dziki wschód”. We wstępie Szumska pisze o tym, że ten szlak
wyznaczył jej sam Stalin, na którego rozkaz wciąż po wojnie
zsyłano ludzi do ciężkiej pracy na Syberii lub do Kazachstanu. Bo
mieli nieodpowiednie pochodzenie, więcej zwierząt gospodarskich,
ktoś złożył na nich donos lub działali w akowskiej partyzantce
jak dziadek autorki.
Małżeństwo Janki i
Staszka przeszło poważną próbę, gdy w latach 50. ją
przesiedlono z rodzicami, rodzeństwem i maleńkim synkiem na
Syberię, a jego do jednej z karagandzkich kopalni w Kazachstanie.
Niepewność co do jutra, ciężkie warunki, walka o każdy kolejny
dzień stały ich udziałem na długie lata. Małgorzata Szumska
stara się oddać choć cząstkę tych przeżyć, lepi je ze
wspomnień z dzieciństwa, z opowieści snutych przez babcię i
dziadka, z własnych domysłów co do stanu psychicznego i
emocjonalnego bliskich jej osób. Wreszcie osobiście konfrontuje je
z pozostałościami po okrutnej historii w Rosji oraz w Kazachstanie,
który w międzyczasie stał się niepodległym państwem (jak się
okaże, nie gwarantuje to dostępu do wszystkich informacji z czasów
ZSSR).
Głównie na początku
książki autorka stosuje metodę, która najlepiej trafia do
wyobraźni. Przetwarza wspomnienia swoje oraz swoich dziadków w
sugestywne obrazy. Wybiera przy tym konkretne sytuacje, czasem nawet
chwile, które potrafią wiele powiedzieć i o specyfice wojennej i
powojennej historii Wileńszczyzny oraz jej polskich mieszkańców.
Jak i o doświadczeniach dziecka, przed którym nie ukrywa się
trudnej prawdy i które bawi się w partyzanta strzelającego nie do
Niemca, ale do Sowieta. To przenikanie różnych planów osobowych
skutkuje niestety czasem zbędnymi powtórzeniami. A nawet
niewielkimi dziurami w ciągu narracji (np. z pierwszych rozdziałów
nie wynika, że Janka i Staszek pochodzili z tej samej wioski; bardzo
późno poznajemy też wyjaśnienie tytułu nawiązującego do
babcinej sukienki, chociaż już wcześniej autorka o niej napomyka
jako o rzeczy znaczącej w rodzinnych opowieściach).
To tylko kilka moich zarzutów
wobec tej książki, która uświadamia, jak silne są
międzypokoleniowe więzi i jak ważna jest rola pamięci zwykłych
ludzi, którzy mieli być tylko trybikami zmiażdżonymi przez
machinę historii. A którzy na złość jej przeżyli i nie bali się
mówić swojej wersji prawdy. „Zielona sukienka” mimo tego
wszystkiego bywa także lekka, niemal frywolna. To dlatego, że
Małgorzata Szumska chętnie dzieli się także swoimi przeżyciami z
podróży śladami zesłanych dziadków, a one nie zawsze bywają
poważne, a nawet rozsądne. Najważniejsze, że mimo pewnych
niedoskonałości, całość czyta się dobrze, wręcz lekko. I to że
Janka ze Staszkiem odnaleźli się po latach i wrócili z bliskimi do
Polski. Bez nich w końcu nie byłoby ani Małgorzaty Szumskiej, ani
„Zielonej sukienki”.
Mimo pewnych negatywnych cech brzmi bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńJest ciekawa :)
UsuńWspaniała, brawurowo napisana i wzruszająca książka. Właśnie skończyłam i jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńCo do sposobu napisania mam pewne zastrzeżenia, ale i tak uważam, że to jedna z tych książek, które warto przeczytać.
UsuńCudowna książka, właśnie przeczytałam:) Bardzo podoba mi się styl pisania Małgorzaty Szumskiej. Raczej nie miałam takich odczuć jak Ty odnośnie powtórzeń, może gdybym przeczytała jeszcze raz, zwróciłabym na to uwagę. Fajna recenzja:)
OdpowiedzUsuń