sobota, 24 marca 2012

Pirackie dziedzictwo


Dina Rubina, Biały gołąbek z Kordoby, wyd. Muza

Dina Rubina obecnie mieszka w Izraelu, ale językiem jej powieści jest ojczysty rosyjski z jego zamaszystością, niepowtarzalną melodią i emocjonalnym sposobem przekazywania treści. Być może dlatego czyta go się inaczej niż doskonale skonstruowane, za to beznamiętne thrillery anglosaskie.

Aż kusi, by zakwalifikować „Białego ...” do powieści z gatunku „płaszcza i szpady”, chociaż jej akcja rozgrywa się współcześnie, a dawne atrybuty bohater zamienił na pędzel, tubę z płótnem i... glocka, którego prawie w ogóle nie używa. W dodatku od klasycznego dreszczowca „Biały ...” różni się wstawkami obyczajowymi, obejmującymi wspomnienia Zachara Kordobina i jego krewnych. To, co początkowo wygląda na snucie rodzinnych opowieści, ma głębszy sens niż tylko przybliżenie życia w porewolucyjnej Rosji, w oblężonym przez Niemców Leningradzie albo w południowej Ukrainie.

Dina Rubina daje nam kilkaset stron przygody z interesującym bohaterem w roli głównej. Bohaterem pociągającym intelektem, zdolnością do przetrwania i tworzenia mistyfikacji, atrakcyjnym fizycznie. Zachar Kordobin żyje na granicy ryzyka, umie przewidzieć kolejnyy ruch przeciwnika, jest lojalny wobec bliskich i oddany kobietom (nawet jeżeli spędza z nimi tylko jedna noc). To taki rodzaj samotnego wilka – artysty. Prawdziwy czarodziej, który z nicości powołuje do życia nieistniejące obrazy, a potem dopasowuje ich powstanie do biografii mniej lub bardziej znanych malarzy. Wykorzystuje przy tym rewolucyjną zawieruchę lub lata wojny, które często stanowią alibi dla niespodziewanego „wypłynięcia” obrazu na rynek koneserów sztuki. Apetyt nowych Ruskich na cenne płótna na ścianach tylko napędza mu koniunkturę.

Chociaż większość fabuły dzieje się w przeszłości, jeszcze w realiach radzieckich, z zaciekawieniem śledzimy już współczesne, swobodne podróże głównego bohatera po kolejnych krajach. Poznajemy fortele, którymi potrafi zmylić celników, psychologiczne sztuczki, dzięki którym w fałszerstwach Kordobina biorą nieświadomy udział autorytety ze świata sztuki. Ba, najlepsze jest to, że Kordobin sam do tych autorytetów należy i jest nawet profesorem Uniwersytetu Jerozolimskiego! Znać, że autorce jest bliski świat malarstwa, bo swobodnie się się porusza się wśród nazwisk, szkół malarskich, sposobie konserwacji dzieł. Czuć, że nie są szczegółowe wykłady wykute na blachę przez gorliwego pisarza.

Na treść powieści składa się kilku planów ogniskujących się wokół Zachara Kordobina. Jej wielowątkowość nie sprawia jednak kłopotów, a kolejne fakty podawane są w taki sposób, że powoli budujemy sobie wielopłaszczyznowy obraz losów Zachara Kordobina i jego rodziny. Chociaż rozwiązania pewnych wątków i sugestie autorki wydają się zbyt niesamowite, by mogły się wydarzyć w rzeczywistości, dla równowagi inne pozostawiają po sobie tylko garść domysłów i aurę tajemniczości. To chyba w pisarstwie Diny Rubiny jest tak pociągające – nieskrępowana wyobraźnia, a zarazem powściągliwość w podawaniu nam, czytelnikom, rozwiązań wszystkich śladów i tropów, którymi nęci nas przez wszystkie strony. Z nich wszystkich moim najbardziej ulubionym jest ten, który dotyczy piratów-mścicieli odpłacającym z nawiązką hiszpańskiej Koronie za Świętą Inkwizycję i cierpienia bliskich.

W „Białym gołąbku z Kordoby” mamy i pragnienie zemsty, mafijne porachunki, sekret rodzinnego pochodzenia - którego symbolem i jedyną pozostałością stał się srebrny kielich ze stateczkiem - liczne romanse i miłość do malarstwa, pochwałę przyjaźni, a także opis szalonego, studenckiego życia w Petersburgu. Ta mieszanka cudownie uderza do głowy, przysparza wielu emocji i rozrywki!

Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.

1 komentarz :

  1. pociągający , lojalny, oddany kobietom.... taki bohater już prowokuje do czytania. Dzięki

    OdpowiedzUsuń