piątek, 16 marca 2012

Nie z tego świata...


Jean Echenoz, Błyskawice. Opowieść o niezwykłym wynalazcy, wyd. Noir sur Blanc

Początek „Błyskawic” od razu skojarzył mi się z „Żywotami cezarów” Swetoniusza. Tam też narodziny bohatera poprzedzały cudowne zdarzenia - zazwyczaj orły zrzucające pulchnemu niemowlęciu gałązkę wawrzynu pod nogi. Nikoli Tesli, którego Echenoz nazywa w swojej powieści Gregorem, przyszło władać nie imperium rzymskim a elektrycznością (właśnie jemu zawdzięczamy jej upowszechnienie). I chyba dlatego w noc jego narodzin, na styku mijającej doby rozpętała się potworna burza z piorunami, która uniemożliwiła podanie dokładnej godziny, a nawet daty urodzin dziecka. Wątpliwe, by chaos i zamieszanie tej nocy wryły się w pamięć noworodka, ale fascynacja wyładowaniami elektrycznymi u Gregora (tak go będziemy nazywać za Jeanem Echenozem) pozostała aż do końca życia. Temu końcu autor również nadaje nadnaturalne okoliczności. Być może życie takiej postaci jak Nikola Tesla nie sposób przedstawić inaczej, jak wtłaczając je pomiędzy niezwykły początek i zakończenie?

Rezygnacja z imienia i nazwiska Nikoli Tesli pozwala na stworzenie historii inspirowanej jego życiem. Takiej, w której mogą pojawić się elementy będące domysłem czy swobodniejszą interpretacją. Jakby Echenoz dawał nam znać, że geniusz Tesli wymyka się naszemu rozumowaniu. Zwłaszcza, że w swoich innych biograficznych powieściach Echenoz posługiwał się wprost nazwiskiem Maurice'a Ravela czy Emila Zatopka. Autor nie skupia się na datach i wszystkich faktach. Prowadzi swego bohatera od narodzin do śmierci poprzez te wydarzenia, które go jakoś naznaczają, są dla niego najważniejsze. Nie pozostaje nam nic innego, jak zawierzyć pisarzowi, że dokonał właściwego wyboru. Narracja przypomina działanie zoomu w aparacie fotograficznym – zazwyczaj obserwuje Gregora z dystansu, by nagle się do niego przybliżyć i podpatrywać w intymnych chwilach, domyślać bardziej skrytych myśli i uczuć. Jest nawet taki moment, gdy narrator wkracza do powieściowego życia Gregora i staje się dla niego postacią równie rzeczywistą jak on sam.

Również za jego sprawą dwie osoby w życiorysie Gregora jawią się niemal demonicznie – Thomas Edison (wynalazca żarówki, pierwszy amerykański pracodawca Gregora, a później jego przeciwnik) oraz Angus Napier (niepozorny człowieczek, z którym Gregor nieświadomie rywalizuje o względy tej samej kobiety). Szczególnie ten pierwszy jest tak przedstawiony, że przestaje się pamiętać o jego naukowych osiągnięciach. Prototyp krzesła elektrycznego, zawiść, nieumiejętność przyznania się do błędu, chęć zniszczenia zdolniejszego od siebie – przez to wszystko nazwisko Edisona traci blask.

A Gregor? A właściwie Tesla? Pełen wewnętrznych sprzeczności i rozlicznych talentów. Samotnik i ekscentryk, a zarazem twardy negocjator, który potrafił z powodzeniem brylować w towarzystwie i czarować milionerów. Obarczony licznymi fobiami elegant i miłośnik piorunów. Najpierw niesiony falami sukcesu, potem opuszczony i zapomniany. Jego pomysły tak dalece wykraczają poza technologię epoki, w której przyszło mu żyć, że coraz częściej bywają uznawane za fantasmagorię. A są wśród nich znane nam torpedy, roboty sterowane pilotem, radary. I projekt najbardziej zagadkowy, najmniej określony, który nie wyszedł poza mgliste przeczucie, a tak palący właśnie teraz, na początku naszego wieku – energia z kosmosu dostępna dla wszystkich, w nieograniczonych ilościach i za darmo...

Błyskawice” wzbudzają podziw, zdumienie i jednocześnie żal, że tak łatwo zapomniano o takim talencie i pozwolono mu zmarnieć w gorzkiej samotności. I chociaż pozwalają być tak blisko swojego bohatera, jak tylko jest to możliwe, pozostawiają nas z poczuciem, że Gregor/Nikola Tesla i jego geniusz na zawsze będą dla nas zagadką.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Noir sur Blanc.

3 komentarze :

  1. Bardzo chętnie przeczytałabym tą biografię. Życie wielu ludzi nauki jest fascynujące, a ich biografia nadaje się na niejeden film. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie zaciekawiłaś - sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  3. We mnie ta powieść robudziła ciekawość osobą Tesli. Mam po niej niedosyt, chociaż Echenoz dał z siebie wszystko...

    OdpowiedzUsuń