wtorek, 7 lutego 2012

Gdy się czai, gdy atakuje...


Marcin Mortka, Miasteczko Nonstead, wyd. Fabryka Słów

Miasteczko Nonstead” należy do tych powieści grozy, w których żadne rozwiązanie nie jest oczywiste, a mnogość mylnych tropów trzyma cały czas czytelnika w napięciu. Zło, o którym pisze Mortka, czaić się może wszędzie, a jego płynność i niekształtność tylko ułatwia mu dostęp do ludzkiej duszy. Złość, ambicje, frustracje, a nawet bezbronna niewinność dziecka. Wszystko może być pożywką dla demona, którego obecność przejawia się w nietypowym, czasem nawet groźnym postępowaniu zwykłych ludzi. Naszych sąsiadów. Naszych ukochanych. Członków rodzin.

Marcin Mortka rzadko sięga po bardziej spektakularne chwyty. Mieszkańcy Nonstead czują, że wokół nich mają miejsce dziwne rzeczy. Ta niecodzienność w Nonstead polega nie tyle na tym, co się dzieje - bo w końcu przypadki nagłych szaleństw czy samobójstw mogą przytrafić się wszędzie - tylko w ich natężeniu oraz podskórnym przeczuciu, że coś tu nie gra.

Tylko dla osoby z zewnątrz, takiej jak dla pisarz Nathan, ta dziwaczność znacznie wykracza poza granice normalności. Zresztą on również ma swoje porachunki z grozą, która osaczyła Nonstead. Chociaż nie od razu to sobie uświadamia. Poszukujący spokoju Nathan nawet nie wie, że zbliżył się do źródła swojej największej życiowej tragedii. To zapętlenie ma jeszcze oczywiście inne dno. I to właśnie w prozie Mortki jest najciekawsze, że po jakimś czasie wszystko wygląda inaczej niż na początku – czarne staje się białe, białe – czarne, a to znowu jeszcze inne. Nawet, gdy chodzi o banalne zakupy w sklepie czy zainteresowanie dzieckiem narzeczonej.

Ważne jest również tło powieści, którym jest samo miasteczko Nonstead. Amerykańska mieścina zagubiona w lasach, z ponurą historią powstania pierwszej osady w tej okolicy i jej pozostałość – opuszczona, zrujnowana chata o złej sławie. Mortka żongluje tymi informacjami, dorzuca jeszcze ponure warunki pogodowe jak lejący deszcz czy wichura. Tworzy nastrój, który niepokoi i zmusza do oglądania się przez ramię w ciemnym pokoju. Przy tym wszystkim sami bohaterowie wydają się skonstruowani znacznie prościej. Ich rolą jest wprowadzić nas w Nonstead, byśmy i my poznali „robaka”, który toczy miasto. Oraz wydać złu nierówną wojnę, którą śledzimy, przygryzając w napięciu wargi.

Ostatnia strona przewrotnie sugeruje, że to jeszcze nie koniec. Trudno powiedzieć, czy autor podejmie się dalszego ciągu, czy prędzej dopisze go nasza wyobraźnia. Zostajemy w stanie zawieszenia, z dreszczykiem wypełnionym oczekiwaniem na nienazwane. Tak samo niepewni jak bohaterowie powieści, z czym tak naprawdę przyszło się im zmierzyć.

Pełen mrocznego klimatu zwodniczy dreszczowiec, w którym zło pozostaje nieuchwytne, a ludzki triumf jest niepewny.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

2 komentarze :

  1. Jestem ciekaw ile tobie dali żebyś napisała takie bzdury. W tej książce co 5 stron jest wymuszony absurd który niszczy tworzony w męczarniach klimat kreowany przez autora. Ta książka powinna sie nazwać " Dlaczego nie warto przenosić sesji RPG do książki" a odpowiedź jest prosta - bo nie da sie tego czytać. Nie ma w tej książce nic wartego zapamiętania. Przykłady z książki :
    - KREW (koniec rozdziału). nie... to keczup!
    - Dj Alex który słyszy ciebie doskonale z głośników (?!?!) i prowadzi z tobą rozmowe. Czyżby anioł stróż zatrudnił się w esce?
    - Wypowiadane przez Nathana zdania, przez które wydaje się, że autor ma czytelnika za kompletnego debila. "TAK ! Właśnie musze tobie powiedzieć, że na mojej książce która została wydana w trzystu krajach w czterystu językach nieźle sie dorobiłem! Łapy precz od moich pieniążków!")
    - Ksiądz który rozmawia z diabłem i który ma telefon do piekła w książce telefonicznej biega po mieście i wypisuje na ścianach "Diabeł jest do dupy!" Ojejku, takie brzydkie wyrazy! Mam nadzieje że poszedł do spowiedzi! Ale sprytny Nathan odkrył że coś się stało z księdzem, bo przecież biedaczyna nie dokończył pisania wyrazu "dupa".
    - Starszy mężczyzna, kóry zbliżał sie do dziecka w toalecie damskiej, w schronisku w którym nikogo nie było poza nimi, z gigantyczną EREKCJĄ tak naprawde chciał jej pomóc! Uchronić przed okropnym demonem! Ja sie pytam jak? Spuszczając jej sie na twarz?
    Gdyby to co napisałem znajdowało się w "Miasteczku Nonstead" teraz powinno być napisane drukowanymi literami TA KSIĄŻKA NIE PODOBAŁA MI SIE I JEST KIEPSKA (na wypadek gdyby czytelnik był niedorozwiniętym pawianem).
    Ostatnie co chce przedstawić to hipokryzje autora. Najpierw pisze że przedstawinie szatana w dzisiejszych czasach jest bardzo groteskowe i byśmy się zdziwili jak on w rzeczywistości wygląda, po czym przedstawia go jako "ciemną osobe z rogami" (jakby ktoś nie wiedział gdzie to jest w książce, prosze zwrócić uwage na rysunek córki Anny). Btw. zawsze nosze przy sobie pendrive'a z nagranymi rozmowami mojej córeczki z okropnym diabełkiem.
    Nie polecam. Omijać! A autor powienien zostać na Karaibach, bo to mu wyszło najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę mnie na blogu nie było, a tu taki ostry komentarz! Zauważ, że nie zajmuję się w recenzji logiką fabuły ani konstrukcją psychologiczną bohaterów, bo te są bardzo proste, powiedziałbym nawet, że uproszczone. Ale to w końcu powieść grozy, a nie literatura piękna, i nie oczekuję od niej niczego poza nastrojem, niedopowiedzeniem i tajemnicą. A te są. I tyle.
    PS. Gdyby płacono mi za pisanie recenzji, wrzucałabym je od rana do nocy hurtowo. A tak nie jest.

    OdpowiedzUsuń