Piotr Ibrahim Kalwas,
Egipt: haram halal, wyd. Dowody na Istnienie
Dlaczego w Egipcie nie
trzepie się dywanów na dworze i czym różnią się salafici od
członków Bractwa Muzułmańskiego? Dlaczego Egipcjanie uważają,
że mają najlepszą kuchnię świata i kto z nich popiera rządy
armii? Co czeka tych, którzy zmienią wyznanie? I dlaczego
najpopularniejszą zachodnią książką, jedną z nielicznych, które
są tu tłumaczone, jest akurat „Mein Kampf”? To wszystko i
więcej znajdziemy w „Egipcie: haram halal” Piotra Ibrahima
Kalwasa. Książce na swój sposób osobistej i naznaczonej
dziennikarską dociekliwością.
Kalwas to polski
dziennikarz, który nawrócił się na islam i zamieszkał na stałe
z rodziną w egipskiej Aleksandrii. Jego teksty są interesujące,
ponieważ powstały po okresie zachłyśnięcia się nowym, tak
naturalnym dla każdego neofity. Bywają krytyczne, ale pozbawione
zgorzknienia, które może wywołać utrata złudzeń czy stanięcie
twarzą w twarz z pozbawioną piękna rzeczywistością. Kalwasowi
nie przeszkadza ona przyznawać się do zachwytu arabskim światem,
jego smakami i kolorami, nawet jeśli przeważają w nim śmieci na
ulicach, religijna hipokryzja oraz niepotrzebne okrucieństwo wobec
obrzezywanych kobiet i zarzynanych z pobudek religijnych zwierząt.
Religia to najważniejszy
punkt odniesienia książki Kalwasa. Rzutuje ona na niemal wszystkie
dziedziny życia, wkracza i w przepisy prawne i w intymne chwile
pomiędzy ludźmi. Stosunek do niej decyduje, jak Egipcjanie nawzajem
się postrzegają, jak funkcjonują społecznie i jak sobie radzą na
co dzień z restrykcyjnymi nakazami, które decydują o tym, co jest
haram, czyli zabronione, a co jest halal – dozwolone. Napięcia,
jakie pojawiają się za sprawą tych pojęć prowadzą do zjawisk
zadziwiających z naszego europejskiego punktu widzenia. Na przykład
takich jak te, gdy manifestujące swą religijność muzułmanki w
hidżabach na głowach jednocześnie są mocno wymalowanymi
dziewczętami w obcisłych ciuchach. Gdy ulice usiane są puszkami i
butelkami po alkoholu, którego... nikt w Egipcie nie pije. I gdy
telewizja emituje filmy ze scenami przemocy, a cenzuruje pocałunki i
nagość nawet za cenę zrozumiałości.
Kalwasa fascynuje takie
podejście do islamu, widzi w nim bierność wobec uświęconej
setkami lat trwania tradycji, strach przed samodzielnym myśleniem i
wrogą reakcją otoczenia. Jego przewagą jest praktykowanie tej
samej religii, co większość Egipcjan. Niekiedy celowo się do tego
nie przyznaje, chcąc wychwycić wszystkie niuanse i dotrzeć do
sedna zakłamania. Tym bardziej, że stosunek Egipcjan do islamu
wykracza poza przysłowiowe cztery ściany, nie jest sprawą prywatną
i ma duży wpływ na politykę tego kraju.
„Egipt: haram halal”
oferuje nam szersze spojrzenie na współczesny Egipt i jego bolączki
niż tylko wyrwane z kontekstu scenki rodzajowe czy ciekawostki, na
jakie mógłby natrafić przeciętny turysta. Nie ma w sobie nic z
przewodnika, dlatego ktoś, kto sięgnie po ten tytuł nie znajdzie
tu żadnych zachęcających do zwiedzania opisów czy zdjęć. Dużym
plusem książki są rozmówcy autora wywodzący się z różnych
środowisk i prezentujący różne poglądy. Kalwas zadał sobie
trud, by znaleźć na przykład egipskich ateistów, a nawet
uczestników nielegalnego koncertu heavy metalowego. Paradoksalnie
ich istnienie jest nadzieją na inny, pozbawiony obłudy Egipt.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz