Magdalena Parys, Biała
Rika, wyd. Znak Literanova
Była sobie raz
dziewczynka rozdarta między obcy Szczecin, w którym musiała
zamieszkać, a ukochany Gdańsk, z którego ją zabrano. Była też
mama, tata, nie-tata, przyszywana babcia Niemka i jeszcze jedna, tym
razem prawdziwa babcia, mnogość cioć, kuzynów, nie-kuzynów.
Zawrót głowy. Kto jest kim? Magdalena Parys, laureatka Europejskiej
Nagrody Literackiej, wprowadza nas stopniowo w rodzinne powiązania
swojej bohaterki, jej własne alter ego. To Dagmara, raz mała
dziewczynka, która jest tu i teraz w swym dziecięcym świecie, raz
dorosła osoba snująca wspomnienia w towarzystwie dopowiadających
swoje zdanie krewnych. Tym, co pragnie Dagmara, jest dotarcie do
prawdy, a osobą, która intryguje ją innością i niedopowiedzeniem
jest Rika, niemiecka nie-babcia.
Tu, gdzie mieszkam, nie
jest niczym niezwykłym dziadek, pradziadek służący w Wehrmachcie.
Mam koleżankę o węgierskich korzeniach i taką, która za nic nie
przyzna się do łemkowskiego pochodzenia. Znajomych, których babcie
na nowo układały sobie życie w poniemieckich domach. Kiedyś nawet
rozmawiałam z panią, która twierdziła, że sąsiedzi ją
szykanują, bo ona jest Polką ze wschodu, a oni przyjechali z
Francji *. Historie opowiedziane w „Białej Rice” wpisują się w
wojenne i powojenne zawirowania wielu polskich rodzin. O ich
wyjątkowości decyduje przede wszystkim to, jak zostały
opowiedziane.
Warsztat pisarski
Magdaleny Parys jest dopracowany, staranny w każdym calu, a przy tym
naturalny. To z niego bierze się wyjątkowe postrzeganie świata
przez chłonące wszystko jak gąbka dziecko. By potem płynnie
przejść do perspektywy dorosłej kobiety, skupionej na wybranych
szczegółach, dążącej do klarowności i prawdy przekazu. Na tyle,
na ile to możliwe, ponieważ po latach faktom nie towarzyszą myśli
i emocje ludzi, których dotyczyły. Dagmara stara się je odtworzyć,
dojść do ich sedna, co jest niełatwe, gdy członkowie rodziny
nadają im różną wagę. To dlatego „Biała Rika” jest
opowieścią o kapryśności pamięci, o pytaniach, których nikt
zadał, gdy jeszcze był na to czas, i o pytaniach, na które nie
dostało się wystarczająco satysfakcjonującej odpowiedzi.
Dagmara drąży sprawy z
przeszłości, a jednocześnie wyraźniej odciska swój ślad w
strumieniach czasu. Nie będzie tak anonimowa jak Rika, nie
przybędzie znikąd. Nikt nie będzie musiał dociekać, jaką była
uczennicą, kogo lubiła i co sprawiło, że los rzucił ją do
kolejnego, trzeciego ważnego miasta w jej życiu. Istnienie Riki i
jej owiane milczeniem pochodzenie stają się dla Dagmary pretekstem
do opowiadania o sobie samej. O tych wszystkich drobiazgach, które
zaświadczają o naszej osobowości i przeżyciach. Jak dla mnie,
Magdalenie Parys udało się to wybornie.
* Chodzi o polskich
górników i ich rodziny zaproszonych przez powojenne władze Polski
do powrotu z Francji, gdzie mieszkali wiele lat, w celu odbudowy
kraju. Oczywiście bez możliwości powrotu.