czwartek, 11 lutego 2016

Piotr Ibrahim Kalwas, Egipt: haram halal



Piotr Ibrahim Kalwas, Egipt: haram halal, wyd. Dowody na Istnienie

Dlaczego w Egipcie nie trzepie się dywanów na dworze i czym różnią się salafici od członków Bractwa Muzułmańskiego? Dlaczego Egipcjanie uważają, że mają najlepszą kuchnię świata i kto z nich popiera rządy armii? Co czeka tych, którzy zmienią wyznanie? I dlaczego najpopularniejszą zachodnią książką, jedną z nielicznych, które są tu tłumaczone, jest akurat „Mein Kampf”? To wszystko i więcej znajdziemy w „Egipcie: haram halal” Piotra Ibrahima Kalwasa. Książce na swój sposób osobistej i naznaczonej dziennikarską dociekliwością.

Kalwas to polski dziennikarz, który nawrócił się na islam i zamieszkał na stałe z rodziną w egipskiej Aleksandrii. Jego teksty są interesujące, ponieważ powstały po okresie zachłyśnięcia się nowym, tak naturalnym dla każdego neofity. Bywają krytyczne, ale pozbawione zgorzknienia, które może wywołać utrata złudzeń czy stanięcie twarzą w twarz z pozbawioną piękna rzeczywistością. Kalwasowi nie przeszkadza ona przyznawać się do zachwytu arabskim światem, jego smakami i kolorami, nawet jeśli przeważają w nim śmieci na ulicach, religijna hipokryzja oraz niepotrzebne okrucieństwo wobec obrzezywanych kobiet i zarzynanych z pobudek religijnych zwierząt.

Religia to najważniejszy punkt odniesienia książki Kalwasa. Rzutuje ona na niemal wszystkie dziedziny życia, wkracza i w przepisy prawne i w intymne chwile pomiędzy ludźmi. Stosunek do niej decyduje, jak Egipcjanie nawzajem się postrzegają, jak funkcjonują społecznie i jak sobie radzą na co dzień z restrykcyjnymi nakazami, które decydują o tym, co jest haram, czyli zabronione, a co jest halal – dozwolone. Napięcia, jakie pojawiają się za sprawą tych pojęć prowadzą do zjawisk zadziwiających z naszego europejskiego punktu widzenia. Na przykład takich jak te, gdy manifestujące swą religijność muzułmanki w hidżabach na głowach jednocześnie są mocno wymalowanymi dziewczętami w obcisłych ciuchach. Gdy ulice usiane są puszkami i butelkami po alkoholu, którego... nikt w Egipcie nie pije. I gdy telewizja emituje filmy ze scenami przemocy, a cenzuruje pocałunki i nagość nawet za cenę zrozumiałości.

Kalwasa fascynuje takie podejście do islamu, widzi w nim bierność wobec uświęconej setkami lat trwania tradycji, strach przed samodzielnym myśleniem i wrogą reakcją otoczenia. Jego przewagą jest praktykowanie tej samej religii, co większość Egipcjan. Niekiedy celowo się do tego nie przyznaje, chcąc wychwycić wszystkie niuanse i dotrzeć do sedna zakłamania. Tym bardziej, że stosunek Egipcjan do islamu wykracza poza przysłowiowe cztery ściany, nie jest sprawą prywatną i ma duży wpływ na politykę tego kraju.

Egipt: haram halal” oferuje nam szersze spojrzenie na współczesny Egipt i jego bolączki niż tylko wyrwane z kontekstu scenki rodzajowe czy ciekawostki, na jakie mógłby natrafić przeciętny turysta. Nie ma w sobie nic z przewodnika, dlatego ktoś, kto sięgnie po ten tytuł nie znajdzie tu żadnych zachęcających do zwiedzania opisów czy zdjęć. Dużym plusem książki są rozmówcy autora wywodzący się z różnych środowisk i prezentujący różne poglądy. Kalwas zadał sobie trud, by znaleźć na przykład egipskich ateistów, a nawet uczestników nielegalnego koncertu heavy metalowego. Paradoksalnie ich istnienie jest nadzieją na inny, pozbawiony obłudy Egipt.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz